Lechia Gdańsk – Lech Poznań, 22.10.2011
Na wyjeździe do Gdańska większość grup kibicowskich postanowiła wznowić doping i wywieszanie swoich flag. Wyjazd ten był pierwszą naszą wizyta na nowym stadionie Lechii. Biletów dostaliśmy sporo, bo 2030 i tyle wykorzystaliśmy.
Liczba osób które wybierały się do Gdańska była pewną gwarancją, że milicja nie będzie szukała prowokacji by np. spacyfikować naszą grupę, co nie raz było praktykowane w wypadku kilkuset osobowych ekip wyjazdowych innych klubów. Podjęta została decyzja o zawieszeniu protestu, który prowadziliśmy najdłużej ze wszystkich polskich ekip. Część z jadących kontynuowała protest, część nie pojechała na wyjazd.
Do Gdańska udaliśmy się autokarami w liczbie 40 sztuk, co było wynikiem rekordowym. Droga przebiegła spokojnie, a ilość pojazdów faktycznie ciekawie wyglądała na trasie, zwłaszcza na autostradzie A1. Nowy stadion w Gdańsku nie doczekał się jeszcze planowanego połączenia kolejowego, ani sensownej obwodnicy drogowej więc autokarami przebijaliśmy się przez centrum miasta, korkując i blokując je na dłuższy czas.
Wejście wbrew przewidywaniom przebiegło bardzo sprawnie, i wszyscy przed meczem stawiliśmy się na sektorze, który bardzo dobrze oflagowaliśmy. Nie zabrakło płócien Arki, której kibice wspierali nas w liczbie około 100 osób, a także KSZO, którą przywiozło ze sobą 13 braci z Ostrowca. Ponadto warto wspomnieć o pojedynczych osobach z Cracovii, dziękujemy wszystkim naszym zgodom za wsparcie!
Warto napisać kilka słów o nowym stadionie Lechii. Oczywiście z punktu widzenia klimatu, historii i ogólnego zalewania nas przed modern świat jest to coś nieporównywalnego do Traugutta 29. Niestety realia są jakie są i niemal wszystkie ligowe areny to nowoczesne obiekty wyzzute z klimatu i naszpikowane kamerami, zasiekami i innymi gównami uprzykrzającymi kibicom wspieranie swoich klubów. Na ich tle, a przede wszystkim na tle naszego super-bubla stadion w Gdańsku wypada korzystnie, by nie powiedzieć że jest najładniejszy i najstaranniej wykończony ze wszystkich nowych obiektów. Dobre usytuowanie sektora gości, w miarę łatwe wejście na sektor, telebimy w korytarzach pod trybuną to wszystko jest funkcjonalne i zrobione prosto ale z pomysłem. Największą wadą stadionu jest jednak jego akustyka, a właściwie jej brak. Praktycznie niemożliwe jest zrozumienie co śpiewają miejscowi w młynie, podejrzewamy że oni także nie rozumieli ani słowa wykrzykiwanego przez nas. Podczas meczu słyszalny jest tylko chaotyczny szum. Drugą wadą jest wielkość stadionu. Rozdęte na potrzeby Euro 2012 już są pustawe, a to przecież okres ich otwierania i przedeurowego boomu. Co będzie po turnieju? Prawdopodobnie scenariusz portugalski, aczkolwiek stali bywalcy stadionów wiedzieli to już dawno.
Nawiązując do dopingu, to był on z naszej strony poprawny. Czasem z powodu wspomnianej akustyki zawodziła komunikacja, ale generalnie śpiewaliśmy głośno. Szczególnie dobrze wypadły: W Grodzie Przemysława, Wizytówka i Każdy z nas to wie. „Pozdrowienia” dla lechistów i ich odpowiedzi były liczne, ale z powodu wzajemnego niezrozumienia nie miały takiego smaczku jak dawniej.
Miejscowi oswajają się z nowymi warunkami, dwupiętrowy młyn na tak wielkim stadionie to z pewnością wyzwanie, tak jak zwiększona liczba ludzi przychodzących do młyna i na pozostałe sektory w porównaniu do starego stadionu. Młyn Lechii był dobrze oflagowany, a doping kompletnie niezrozumiały. Szum i chaotyczne okrzyki to jedyne co usłyszeliśmy. Podczas meczu Lechia zaprezentowała sektorówkę z przekreśloną twarzą swojego trenera i tekstem „Lechia to my! Precz z Kafarem!”
Ciekawostką meczu byli napinacze i spitki z sektorów po naszej lewej i prawej stronie, z czego znaleźli się nawet ekshibicjoniści, pragnący zaprezentować swoje wątpliwe walory fizyczne. Poza tym zabawnie było w pierwszej połowie, którą przerwano… po uruchomieniu się zraszaczy wody.