Udinese Calcio – Lech Poznań, 26.02.2009

Kolejnym przeciwnikiem Lecha w pucharach zostało Udinese. Wyniki losowania przyjęliśmy z mieszanymi uczuciami. Przeciwnik niby z Włoch, ale mierny kibicowsko.

Na pierwszy mecz w Poznaniu przyjechało raptem około 100 kibiców Udinese. Coś tam śpiewali, kilka razy odpalili pojedyncze race i tyle. Z naszej strony w miarę dobry doping, ale również bez szału. Tym razem ultrasi odpuścili przygotowanie oprawy ze względu na warunki pogodowe. Do Udine jechaliśmy z szansą na awans, co bardzo cieszyło, bo wycieczka wycieczką, ale bez emocji to nie to samo.

Włosi przyznali nam 1723 bilety, a w razie potrzeby pula mogła zostać zwiększona do 3000, a nawet 4250. Jak się okazało potrzebowaliśmy „tylko” 1900 biletów. Uważamy, że jest to godna liczba. Ze względów finansowych (natłok wydatków związanych z Lechem) część osób odpuściła wyjazd do Włoch, żeby kupić karnet i pojechać na wyjazdy ligowe. W przeciwieństwie do poprzednich wyjazdów w Pucharze UEFA, nie mieliśmy tym razem wielkich problemów z dziwolągami próbującymi jechać na nasz mecz. Pomogły nam widocznie artykuły prasowe, które ich odstraszyły.

Udinese - Lech, 27.02. 2009 (1)

Przede wszystkim razem z klubem stworzyliśmy regulamin zakupu biletów i w pierwszej kolejności bilety mogły nabywać osoby jeżdżące na wyjazdy, a pozostałe bilety mogli kupić posiadacze karnetów. Samo Udine to ładne, czyste miasto, ale wyjątkowo nudne. Kibice Kolejorza zjeżdżający się na mecz zbierali się na centralnym placu miasta, z którego potem część przejechała, a część przemaszerowała na stadion.

Udinese - Lech, 27.02. 2009 (3)

Na stadionie razem z nami tylko 15000 widzów i raczej marna atmosfera. Stadion też wyjątkowo słaby, nawet nie było co zjeść. Włosi coś tam śpiewają, ale słabo, prezentują jedną sektorówkę i trochę flag na kijach na „Curva Nord”. Ożywiają się właściwie tylko po bramkach.

Udinese - Lech, 27.02. 2009 (7)

Z naszej strony bardzo dobry doping, bez większych załamań i przestojów. Końcówka 1. połowy, kiedy jedną nogą byliśmy w 1/8 finału była wręcz kozacka. Ultrasi prezentują okazjonalną sektorówkę, nawiązującą do animowanego filmu „Madagaskar”.

Poza tym bardzo dobrze oflagowaliśmy swój szczelnie wypełniony sektor.

Nie zabrakło na stadionie także delegacje naszych zgód z flagami.

Z włoskich ciekawostek – to włoskie prawo. O wszystkim decyduje policja. Pierwotnie nie pozwolono nam przywieźć nawet flag. Dwa dni przed wyjazdem wynegocjowaliśmy wniesienie flag i oprawy, a przed meczem wniesienie megafonów. Na bębny, nie wiedzieć dlaczego, za nic nie chcieli się zgodzić.

Przygoda w pucharach zakończona. Z jednej strony jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej postawy, z drugiej jednak pozostał spory niedosyt, że nie spotkaliśmy chociaż jednego przeciwnika z kibicowskiej wyższej półki, bo nawet „wielki” Feyenoord okazał się żałosny.