Za nami niebywała runda, jedna z dziwniejszych w historii. Mimo to u nas nic się nie zmienia – jak co pół roku spróbowaliśmy zebrać wszystkie nasze kibolskie aktywności i wydarzenia, przedstawiając je w skondensowanej formie.Minęła jesień pełna skrajności. Świetne kibolskie mecze, które zapadły w pamięć i zagościły w naszej historii na stałe, przeplataliśmy z bezbarwnymi spotkaniami, których za rok pewnie nie będziemy w stanie sobie przypomnieć. Głównie były to mecze domowe w pucharach, a przyczynie tego stanu rzeczy – działaniom UEFA – poświęcamy niestety osobny akapit poniżej. Jeśli chodzi o spotkania krajowe, to w oczy rzucała się niska frekwencja – źródła jej spadku także zostały opisane osobno, a były nimi kryzys i zapaść, w które wpadł nasz klub tej jesieni. Sezon zaczął się jednak bardzo dobrze pod każdym względem – piłkarskim i kibolskim. Potem przyszedł sierpień i o ile kibicowsko poziom trzymaliśmy, tak piłkarsko wszystko zaczęło się sypać, co obnażyło ogromny rozkład wielu kwestii organizacyjnych i ekonomiczne niedobory w klubie.
***
Sierpień przede wszystkim w sensie prywatnym, dla naszej niebiesko-białej rodziny był jednak miesiącem bardzo trudnym i przykrym. Na początku tego miesiąca odszedł od nas Wojtek Urbaniak, na trybunach znany jako „Młody”. Wieloletniego wyjazdowicza i fanatyka, związanego blisko z LPU, pożegnaliśmy sektorówką, transparentem (który wcześniej pojawił się na sektorze w Bazylei), krzyżem z rac, a także minutą ciszy, w ulewnym deszczu, podczas meczu z Koroną (8 sierpnia). Wspomnienia związane z Wojtkiem pojawiały się także w forumowym temacie.
W połowie miesiąca odszedł od nas Jan Pieńczak, wieloletni wiceprezes KKS, który miedzy innymi wybrał miejsce pod stadion dla naszego klubu na ulicy Bułgarskiej. Sierpień zakończył się śmiercią Sebola, który długo walczył z chorobą, a w walce tej mocno wspierali go przyjaciele z trybun. Pamięć Sebola upamiętniliśmy transparentem na meczu z Podbeskidziem. Pod koniec roku dotarła też do nas smutna wiadomość z Krakowa, do Boga odszedł fanatyk Pasów, Mateusz „Cobra” Kobierski. Ostatni tak tragiczny okres przeżywaliśmy 3 lata temu, gdzie w przeciągu niecałych dwóch miesięcy odeszło od nas aż trzech oddanych fanatyków: Wujek, Viki i Przemo.
***
Tymczasem klub staczał się po równi pochyłej, w końcu wyrżnął o dno. Dwumiesięczna sportowa degrengolada zaowocowała totalnym rozkładem organizacyjnym i coraz bardziej nerwową atmosferą. Więcej poniżej, w osobnym akapicie. Kibicowsko, mimo wszystko było solidnie, chociaż nie zachwycaliśmy w tej rundzie frekwencją, zarówno u siebie jak i przede wszystkim na wyjazdach.
Bardzo dobrą rundę miało za to Lech Poznań Ultras. Ultrasi kontynuowali udaną wiosnę i jesienią urozmaicili 7 spotkań. Podczas nich zaprezentowali 8 opraw, spośród których 7 dodatkowo ubogacone zostało pirotechniką. Było to dopełnienie wspomnianej, bardzo dobrej rundy wiosennej – przez co ultrasi zaliczyli po prostu konkretny rok 2015. Zawsze jednak może być lepiej, a w szczególności tyczy się to kwestii organizacyjn0-finansowych. Niestety temat zbiórek, choć od strony logistycznej ogarnięty jest odpowiednio, to jak chodzi o chęci wiary do wydawania bejmów mocno kuleje.
Jeśli chodzi o zwykłe, czy też stałe elementy oprawy każdego meczu, w tej rundzie zadebiutowały dwa nowe płótna – „Veni Vidi Vici” (debiut w Sarajewie) oraz „Lech King” (debiut w Gdańsku). Kontynuowaliśmy też świetną formę wokalną z wiosny, samego siebie przechodził Kotara, który przede wszystkim dwukrotnie w Lubinie, a także Kielcach i Warszawie rozkręcał świetną zabawę i mega dopingową korbę. Poza tym w niemal każdym meczu, wspierany niejednokrotnie przez Klimę zapewniał swoimi pomysłami i energią solidny i głośny śpiew z Kotła lub naszego wyjazdowego sektora. Klima dodatkowo na turnieju Lech Cup przekazał odpowiednie wzorce najmłodszym. Tradycyjnie dobrą robotę ogarniali także bębniarze.
Za megafon na naszym sektorze w tej rundzie chwycił także kto inny. Na wyjeździe w Warszawie, za wsparcie i pomoc, podziękował nam osobiście Maciek Dobrowolski, fanatyk Legii, znany całej kibicowskiej i nie tylko Polsce, ze spędzonych 4 lat w areszcie wydobywczym. Akcja #uwolnićMaćka, zakrojona na szeroką skalę, przyniosła efekt w postaci zwolnienia kibica, a cała kibolska brać pokazała znów swoją jedność. Maciek podziękował nam osobiście za wsparcie w tym dramatycznym okresie swojego życia. Transparent wspierający akcję wieszaliśmy na kilku meczach, zaś podczas spotkania z Piastem Gliwice na Bułgarskiej, hasło akcji można było oglądać na bannerze, który udostępniła firma STS.
Poza tym tradycyjnie nie próżnowaliśmy poza meczami. Działo się na ringach i w salach bokserskich. Największymi wydarzeniami były z pewnością zorganizowana 26 września I Gala Boksu i K1 w Pile, a także gala „Arena Fanatyków 2„, przeprowadzona w tym samym mieście 12 grudnia. Poza nimi oczywiście, tej jesieni w Pile dzień w dzień, w różnych kategoriach wiekowych i w różnych sztukach walki doskonaliło swoje umiejętności sporo osób. Podobnie rzecz ma się w Gostyniu, tamtejszy klub Sporty Walki Gostyń był z resztą współorganizatorem grudniowej gali, a także w Poznaniu gdzie również o sportową formę dba się w KKS Sporty Walki.
Swoich sił w okręgówce próbują kibole z Drużyny Wiary Lecha. Rywale są wymagający, ale chłopaki dzielnie walczą. Trzy mecze zostały dodatkowo uatrakcyjnione małym ultrasowaniem. Sierpniowe spotkanie z Piastem Kobylnica urozmaiciły pomysłową oprawą Ejbry ze Swarzędza, nie zabrakło wsparcia także w Stęszewie, zaś podczas meczu z TPSem Winogrady (przed ligowym spotkaniem Lecha z Podbeskidziem) bardzo dobrze na swoim terenie pokazał się Fyrtel Północ.
Wiele, tradycyjnie działo się na niwie patriotycznej. Braliśmy liczny i czynny udział w w manifestacjach antyislamskich i antyimigranckich, jak co roku konkretnie pokazaliśmy się też na Marszu Niepodległości w Warszawie.
Swoje robił Kibolski Klub Dyskusyjny, a w jego ramach odbyły się dwa bardzo ciekawe spotkania – we wrześniu z Panem Kajetanem Rajskim, autorem książki „Wilczęta. Rozmowy z dziećmi Żołnierzy Wyklętych” i jedną z bohaterek drugiej części dzieła – Panią Magdaleną Zarzycką-Redwan, a także w październiku z Panem Michałem Abdallą.
Sporo udało się zrobić ponownie w kwestii pomocy potrzebującym i w ramach wsparcia naszych rodaków na Kresach. Na początku roku szkolnego przeprowadzona została akcja „Niebiesko-biały Tornister„, zaś w grudniu tradycyjnie odbyła się zbiórka chemii gospodarczej, która przyniosła 4,5 tony artykułów!
1 listopada odbyła się także zbiórka na renowacje mogił powstańczych, w zasadzie to żadna nowość, ale znów pobity został rekord zebranych bejmów – tym razem z puszek wyjęto 191 tysięcy złotych! Dzięki zeszłorocznej kweście udało się wyremontować w tym roku 40 grobów Powstańców Wielkopolskich.
Dodatkowa akcja pomocy została zorganizowana także dla Polaków w Mariupolu. Miasto Poznań przyjmie stamtąd 10 polskich rodzin, jednak sporo osób nadal tam zostało. W trakcie rundy na Kresy udała się także nasza delegacja, która za cel obrała dzisiejszą Białoruś. Z wyprawy jest sporo klimatycznych zdjęć i powstał także niesamowity filmik.
Najważniejszym dniem i momentem wzmożonej aktywności setek kibiców był oczywiście 27 grudnia i 97. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Od wieczora dzień wcześniej i wczesnych godzin rannych w Poznaniu, a także całej Wielkopolsce i na Kujawach tradycyjnie porządkowane były setki grobów, tablic, mogił, pomników i innych miejsc pamięci.
Przez cały dzień w różnych miastach odbywały się obchody tego wydarzenia, a ich kulminacją były główne – oczywiście w Poznaniu. Punktualnie o godzinie 16:40 zawyły syreny, a miasto na minutę się zatrzymało. My zaś rozstawiliśmy się w ciągu ulic Stanisława Matyi i Królowej Jadwigi. Linia łączyła trzy główne punkty: Most Królowej Jadwigi na Warcie, Pomnik Powstańców Wielkopolskich przy ulicy Wierzbięcice, a także łącznik na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Nad rzeką, z mostu została rozciągnięta wielka powstańcza flaga, zaś Wartą płynęły 3 barki. Na Targach została za to zaprezentowana rozpostarta z dachu sektorówka, ze znanym motywem i hasłem „Pamiętamy”, w którego kontur wpisana była powstańcza flaga, a całość dopełniał nasz herb. Wszystkie te miejsca połączyła pirotechnika – ognie wrocławskie, petardy hukowe, ale przede wszystkim race w ilości około 800 sztuk. Linia od Warty po Targi rozbłysła, tworząc mega konkretny efekt i dopełniając kibolskie obchody tego wielkiego dnia.
Nie zapomnieliśmy także o murach – wiele ścian w całej Wielkopolsce zyskało odpowiednie barwy i treści. W tej rundzie dominowała tematyka mistrzowska, a także patriotyczna.
Więcej w naszej uaktualnianej galerii.
Jak toczyła się ta runda, opisujemy poniżej, mniej więcej trzymając się chronologii, ale tekst głównie podzielony jest problemowo. Miły i obiecujący początek, a potem dwa uderzenia, które powaliły nas na większość rundy – UEFA i piłkarsko-organizacyjna katastrofa. Pod tekstem pisanym ciągiem, jak zawsze znajdziecie garść statystyk, raporty i odnośniki do relacji.
***
Po 5 latach przerwy znów jesień upłynęła nam głównie pod znakiem europejskich pucharów. Ponownie zakwalifikowaliśmy się do grupy Ligi Europy odpadając wcześniej w eliminacjach Ligi Mistrzów. Ta, tradycyjnie wyśniona przez wielu, okazała się równie tradycyjnie niedostępna ze względu na piłkarską różnicę klas. Zmagania w Lidze Europejskiej, w przeciwieństwie do przygody z sezonu 2010/11, nie przyniosły nam awansu z grupy. Zacznijmy jednak od początku, bo kampania, do której przystępowaliśmy w glorii i chwale Mistrza Polski rozpoczęła się dla nas wcześniej.
Nieco ponad miesiąc po upojnej, mistrzowskiej fecie, podejmowaliśmy na Bułgarskiej Legię – zdobywcę Pucharu Polski. Mecz był popisem piłkarskim drużyny, świetnie było również na trybunach. Frekwencja? Najwyższa w rundzie, jak to na potyczkę z legionistami przystało, do tego pirotechnika, dobry doping i wyjście upokorzonych rywali z sektora przed ostatnim gwizdkiem.
W szampańskich nastrojach szykowaliśmy się wtedy na pierwszy mecz w europejskich pucharach, który rozbudzał nasze emocje do maksimum. Łysy z UEFA w końcu odpowiednio zamieszał kulkami i wylosował nam wreszcie przeciwnika z Bałkanów i to raczej pierwszoligowego, nawet jak na tamtejsze, wyśrubowane wymogi. 14 lipca zmierzyliśmy się na wyjeździe z FK Sarajewo i słynną Horde Zla. Na boisku problemów nie było, poza nim, wieczór wcześniej dość gorąco było na przedmieściach bośniackiej stolicy, jednak w głównym pojedynku górą było LPH. Starcie określane przez pismaków Horrorem w Vogošćy, było istotnie zacięte i konkretne. Więcej w relacji, która szybko obiegła kibolską Europę. Potem na Bułgarskiej miał miejsce rewanż, niestety już tylko na murawie. Goście zawiedli na całej linii, nic nie wyszło też z szumnych zapowiedzi konkretnego wsparcia ich przez zaprzyjaźnioną ekipę Dynama Drezno.
Kolejnym rywalem w walce o przepustkę do Ligi Mistrzów było FC Basel 1893. Kibicowsko też wszyscy byli zadowoleni – dobrze wspominaliśmy naszą ostatnią wyprawę do Szwajcarii na mecz w St. Gallen (rywalem Grasshopper-Club Zurych), a w przeciwieństwie do spotkania z 2008 roku, tym razem przeciwnik zapowiadał się konkretniej. Dość powiedzieć, że patrząc na kibicowską aktywność Joggeli, trudno było narzekać i trafić ciekawszego rywala. Niestety pierwszą część rozczarowania przeżyliśmy w Poznaniu, kiedy rywale przyjechali w skromniutkiej liczbie, dodatkowo winę zrzucając na zbyt krótki czas na ogarnięcie liczniejszego wyjazdu. Drugie rozczarowanie czekało nas w Bazylei, gdy w sennym mieście nie spotkaliśmy żadnego przejawu kibicowskiej aktywności miejscowych, którzy na meczu zaprezentowali tylko melodyjny doping.
My za to na rewanżu z Bośniakami i podczas pierwszego meczu ze Szwajcarami poultrasowaliśmy. Oprawa na meczu z FK Sarajevo nawiązywała do wydarzeń z wyjazdu, zaś w rewanżu z Basel, LPU zaprezentowało jedną z najlepszych i najbardziej złożonych choreografii ostatnich sezonów. Na III rundzie eliminacji zakończyliśmy swoją przygodę z Ligą Mistrzów, ale pocieszeniem była Liga Europy.
Tam trafiliśmy bardzo przyjemnego przeciwnika – węgierski Videoton FC Fehérvár, więc zaliczyliśmy wspaniały, wakacyjny wypadzik nad Balaton. Piłkarsko bez większych problemów awansowaliśmy do grupy, a tam czekali nas kolejni rywale. Dwaj nowi i… ponownie FC Basel. Nieczęsto zdarza się taka sytuacja w europejskich pucharach, ale trafiła się oczywiście właśnie nam, gdy raz na 5 lat mamy okazję konkretniej pojeździć po Europie. Poza Szwajcarami na szczęście w grupie mieliśmy też włoską Fiorentinę i portugalskie Belenenses z przedmieść Lizbony, więc było na co czekać i czym się jarać.
Wyjazdy do tych państw były bardzo atrakcyjne turystycznie i miały bezcenną wartość – kilka dni we włoskim i portugalskim słońcu było wspaniałą odskocznią od wkraczającej do Polski jesieni, dodatkowo mecz we Włoszech był przyjemnie zakończonym piłkarskim dreszczowcem, kojącym skołatane kibicowskie serca po popisach na krajowym podwórku. Za to drugi w ciągu 2 miesięcy wyjazd do Szwajcarii był bardzo specyficzny i miał tło zasługujące niestety na osobny akapit, poświęcony również meczowi na Bułgarskiej z Belenenses.
Akapit ten moglibyśmy streścić hasłem „UEFA=mafia!” i wszyscy wiedzieliby o co chodzi. Tak jak europejska klika trzymająca za mordę piłkarskie kluby i federacje zawsze była dla kibiców synonimem tego co w futbolu najgorsze, tak miniona runda była jakimś apogeum kar i kurestwa ze strony krawaciarzy wspieranych przez bolszewickie zaganiary z „Nigdy Więcej”. Wszystko zaczęło się od wyciągnięcia do raportu meczowego frazy „Krew Naszej Rasy” z wyjazdówki Legionu Piła. Potem już poszło: kara za okrzyki Piła, Piła – biała siła!!! podczas sierpniowego meczu z Basel, kara za pirotechnikę w rewanżu, spina o machajkę z czaszką (motyw znany na naszych trybunach jeszcze w latach dziewięćdziesiątych), kara za antyislamski transparent przed meczem z Belenenses (wywieszony na promenadzie), a także kara za stanie na schodach we Florencji. Sankcje były przeróżne, finansowe – od 8000 do 50000 euro – aż po zamknięcie stadionu, ostatecznie zamienione na kolejne bejmy i zawieszone. Mecz z Belenenses i drugi wyjazd do Bazylei miały też inne, polityczne dno, wobec którego zajęliśmy stanowisko, co było pretekstem do nałożenia na nas większości sankcji.
W drugiej połowie roku w Europie zaczął narastać napływ nielegalnych, islamskich imigrantów. Przedstawiani jako biedne rodziny uchodźców islamiści, okazali się w przeważającej większości zorganizowanymi i celowo przerzucanymi do Europy grupami młodych mężczyzn w średnim wieku, często będących członkami organizacji terrorystycznych. Ogłupiony przez lewactwo kontynent, poza chlubnymi wyjątkami jak Węgry, czy Słowacja witał „uchodźców” z otwartymi ramionami, a sprzeciwiających się zalewowi islamu nazywał faszystami. Co stało się dalej w światku politycznym i międzynarodowym
dobrze wiemy. Pozostańmy jednak w obrębie stadionu.
UEFA jak na skurwiałą, mafijną strukturę przystało, postanowiła nałożyć haracz na europejskie kluby i ukraść 1 euro z każdego biletu sprzedanego na pierwszy mecz domowy w rozgrywkach grupowych na rzecz „uchodźców”. To oczywiście spotkało się ze sprzeciwem kibiców, przynajmniej wśród szanujących się narodów. W związku z tą haniebną decyzją stadion na meczu z Belenenses praktycznie był pusty, podobnie jak sektor gości na naszym meczu w Bazylei. Przez sprzeciw wobec islamskiej hordy mieliśmy problemy także na krajowym podwórku.
Transparenty oraz hasła antyislamskie spotkały się z karami ze strony Komisji Ligi. Po zamachach w Paryżu, głupota i lekkomyślność tego ciała została także przez nas odpowiednio skomentowana.
To tyle jeśli chodzi o mecze w pucharach od strony kibicowskiej. Spotkania obrzydzone przez kreatury w krawatach do maksimum, gdzie wszyscy w klubie nerwowo biegają po stadionie, ze stanem przedzawałowym upewniając się czy aby rura z UEFA do niczego się nie przyczepi. Nawet jak podpity delegat nic nie wykryje, zawsze może liczyć na frajerski raport od lewackiego kapusia. I tak mecze pucharowe na Bułgarskiej stały się widowiskami bezbarwnymi, a sytuacje podratowały wyjazdy, poza tym drugim do Bazylei.
Tymczasem w Polsce też nie było dla nas kolorowo. Dość napisać, że pierwszy normalny wyjazd zaliczyliśmy dopiero w październiku! Na szczęście wcześniej przypadła nam wizytacja Grudziądza (niemal równo po 3 latach) w Pucharze Polski, a także mogliśmy tradycyjnie liczyć na gościnność kibiców Zagłębia Lubin i Jagiellonii Białystok, którzy umożliwili nam wejście na trybuny mimo zakazu.
Przepadły nam wyjazdowe spotkania z GTSem w 3. kolejce, a także egzotyczna wyprawa do Mielca (7. kolejka), gdzie swoje mecze do listopada rozgrywał beniaminek z Niecieczy. W trakcie rundy wyłapaliśmy jeszcze zakaz na wyjazdowy mecz ze Śląskiem w 14. kolejce oraz na sam koniec nie pojechaliśmy do Gliwic (21. kolejka). Nie uchroniliśmy się także od kar finansowych, głównie za pirotechnikę i wspomniane antyislamskie treści. Licząc normalne wyjazdy zaliczyliśmy ich w Polsce 6, z czego jeden w Pucharze Polski do Lubina. Przez sześć ligowych wypraw odwiedziliśmy za to kolejno: Kraków (Cracovia), Warszawę, Szczecin, Gdańsk i Kielce. Na Bułgarskiej rozegraliśmy 12 krajowych spotkań – 10 w lidze i dwa w Pucharze Polski – mecz 1/8 (rewanż z Zagłębiem). Kibicowsko runda była w miarę udana, aczkolwiek na pewno razi w oczy słabsza forma wyjazdowa. Brak kompletu w Szczecinie czy Kielcach nie powinien mieć miejsca. Na Bułgarskiej także zaliczyliśmy ogromny regres frekwencji.
Spadek liczby kibiców był pochodną totalnego kryzysu i rozkładu klubu, który zdarzył się ponownie po… 5 latach. Sezon 2010/11, który siłą rzeczy nasuwa się na porównanie nie okazał się dla nas, ale przede wszystkim dla włodarzy klubu żadną lekcją. Przeżyliśmy więc ponure déjà vu – kilka miesięcy po mistrzowskiej fecie pogrążyliśmy się w beznadziei, szarości, osiedliśmy na piłkarskim dnie, a także organizacyjnym bezładzie i paraliżu. Do dziś nie wiemy jak to możliwe, z resztą nadal nie dzieje się najlepiej, jak można po raz drugi w historii, na przestrzeni tak krótkiego okresu zmarnować, roztrwonić i zniszczyć tak wielki potencjał, a także zarżnąć i zdeptać wszelki entuzjazm i chęci rzesz kibiców. Przeżyliśmy w tej rundzie totalny upadek piłkarski, który obnażył totalny rozkład wewnątrz klubu.
Tym zarządza super-tercet: prezesina, nie dość, że obrażający własnych kibiców, to w dodatku zielony w kwestiach sportowych, który postawiony pod ścianą stwierdził, że europejskie puchary trzeba olać, by ratować ligę, właściciel, który przyjechał dopiero po wezwaniach kibiców zagasić pożar – rozpętany przez jego syna oraz ten ostatni – który z kolei latem odpalił zawodnika, w barwach największego rywala już jesienią koronowanego na króla strzelców ligi, za to nam naściągał szrotu i piłkarskich inwalidów z pożałowania godnym, szemranym ex-wiślakiem i szwabskim ciamajdą na czele.
Sami piłkarze to nie lepsza zbieranina, która po zwolnieniu trenera, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przypomniała sobie jak się gra w piłkę. Imponująca seria zwycięstw w lidze, awanse w Pucharze Polski i dodatkowo włoska Fiorentina kulnięta na wyjeździe – brawo. Tylko między bajki można włożyć opowiastki rozkapryszonych pseudokopaczy, że nie grali na zwolnienie szkoleniowca. Tak samo nie ma chyba już naiwnych, którzy wierzą w trenerów-strażaków – to już nie te czasy. Każdy, który oglądał mecze w tej rundzie widział wyraźnie, że banda piłkarzyn zmówiła się i grała przeciw trenerowi, który podobno był dla nich zbyt surowy. Klub niestety, co jest sytuacją standardową stał się zakładnikiem ekipy z szatni, a my musieliśmy przez bite 2 miesiące znosić kpiny z Kolejorza i patrzeć jak jest hańbiony przez wkulkograjców.
Poza geniuszami zarządzania i jaśnie panami piłkarzami, w klubie aż roi się od dyrektorów do spraw chuj-wie-czego. W efekcie każdy zwala winę na drugiego, każdy pełni mniej lub bardziej wymyślną funkcję, jednak finalnie nikt za nic nie odpowiada, a wszystko kuleje, w szczególności marketing. Nie może być jednak inaczej, bo przeznaczane są na niego śrubki, a najlepszym według samego działu pomysłem było naklejenie herbu na podłogach w windach.
Do tego wszystkiego doszła wojenka z UEFA i wspomniane, drakońskie kary, aż strach pomyśleć gdyby swoje 3 grosze wtrącił jeszcze wojewoda Florek. Ten na szczęście musiał zwijać manatki, tak jak cała jego skurwiała ekipa, która dokumentnie przerżnęła wybory i wymiotło ją z rządowych stołków (radosna wieść końca platformizmu dotarła do nas na powrocie z Warszawy).
Sytuację w klubie oczywiście na bieżąco komentowaliśmy, transparentami, hasłami, a podczas starcia na szczycie o prymat w strefie spadkowej (z Górnikiem Zabrze) zaprezentowaliśmy także nieco ironiczną oprawę z hasłem „Miejsce 1. czy 16. pewne rzeczy są wciąż jasne!”. Na tę degrengoladę oczywiście zareagowaliśmy także inaczej – część osób powzięła decyzje o bojkotowaniu meczów, odbywały się też spotkania, zarówno SKLP z władzami klubu i w końcu z właścicielem, a także samych kibiców w szerszym i węższym gronie. Po spotkaniu z właścicielem padły zapowiedzi zmian, o wszystkim decydować miała Rada Nadzorcza, której posiedzenie zaplanowano na grudzień, jednak póki co do spotkania nie doszło.
Najtrudniejszy okres chyba przetrwaliśmy, największym mankamentem było i jest chyba to, że nie ma za bardzo widoków na jakąkolwiek sensowną zmianę, nie wspominając o rewolucji. Możemy tylko operować na żywym organizmie, co niesie ze sobą wiele konsekwencji i nie daje dużego pola manewru.
Seria zwycięstw nieco zatarła złe wrażenie, zaś my kibicowsko zaliczyliśmy dobrą końcówkę rundy – przyjemny wyjazd do Kielc (choć bez kompletu), po raz pierwszy z odpalonym piro, a także mocne, kibolskie zakończenie roku z Zagłębiem Lubin u siebie z pewnością sprawiły, że na przerwę zimową w rozgrywkach udaliśmy się w dobrych humorach.
***
Teraz odrobina statystyk i podsumowanie liczbowe. Za nami oszałamiająca liczba 38 spotkań. Zarówno na Bułgarskiej jak i na wyjeździe Kolejorz rozegrał 19 meczów. Z potyczkami u siebie problemów nie było. Jeśli chodzi o wyjazdy to przepadło nam 6, ale na 2 z nich pojechaliśmy mimo zakazu. Obejrzeliśmy więc na żywo z sektora 34 spotkania naszej drużyny. Jeśli chodzi o pełną pulę spotkań, to 12 meczów rozegrano w ramach rozgrywek europejskich: 4 w eliminacjach Ligi Mistrzów i 8 w Lidze Europy, a 26 w zmaganiach krajowych: 21 w lidze, 4 w Pucharze Polski i 1 w ramach Superpucharu Polski.
Mecze u siebie
W sumie 19 spotkań na Bułgarskiej obejrzało 316914 kibiców. Daje to średnią 16679 osób na mecz. Najwięcej widzów zgromadziło spotkanie z Legią – 40088, zaś najmniej bojkotowany mecz z Belenenses – 7934.
Patrząc z podziałem na rozgrywki, zmagania ligowe przyciągnęły 153732 kiboli, średnio – 15373 na mecz. Rekordowa frekwencja w lidze padła w meczu z Górnikiem Łęczna – 23197, jednak niemal połowę tej liczby stanowili gimnazjaliści, wpuszczani za darmo w ramach promocyjnej akcji. Z „normalnych” meczów rekordowy był ten z Piastem Gliwice, który zgromadził 17456 kibiców, zaś najmniej osób w lidze przyszło na spotkanie z Podbeskidziem – 11902.
2 spotkania domowe w Pucharze Polski obejrzało w sumie 20544 osób – średnio kołowrotki obróciły się więc 10272 razy na widowisko. Suma widzów była więc niemal dwa razy mniejsza niż na jednym spotkaniu o Superpuchar z Legią, które zgromadziło 40088 kibiców.
W europucharach 6 domowych meczów przyciągnęło 99277 fanów (średnia – 16546) – 2 spotkania w Lidze Mistrzów zgromadziły 44410 (średnia – 22205), zaś 4 mecze w Lidze Europy – 54867 osób (średnia – 13716). Najwięcej kibiców przyszło na sierpniowy mecz z FC Basel – 25478, zaś najmniej, oczywiście na wspomniane już spotkanie z Portugalczykami.
Pełna informacja:
Legia Warszawa
Rozgrywki: Superpuchar Polski
Liczba kibiców: 40088
Goście: 1100
*
Pogoń Szczecin
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 15131
Goście: zakaz
*
FK Sarajevo
Rozgrywki: Liga Mistrzów
Liczba kibiców: 22205
Goście: 186
*
Lechia Gdańsk
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 13821
Goście: zakaz
*
FC Basel 1893
Rozgrywki: Liga Mistrzów
Liczba kibiców: 25478
Goście: 260
*
Korona Kielce
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 13134
Goście: 150
*
Videoton FC Fehérvár
Rozgrywki: Liga Europy
Liczba kibiców: 14133
Goście: 338
*
Piast Gliwice
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 17456
Goście: 278
*
Podbeskidzie
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 11902
Goście: 20
*
CF Os „Belenenses”
Rozgrywki: Liga Europy
Liczba kibiców: 7934
Goście: 15
*
Ruch Chorzów
Rozgrywki: Puchar Polski
Liczba kibiców: 11273
Goście: zakaz
*
Górnik Zabrze
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 15467
Goście: 1321
*
Ruch Chorzów
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 15783
Goście: 1614
*
AC Fiorentina Florencja
Rozgrywki: Liga Europy
Liczba kibiców: 22343
Goście: 200
*
Górnik Łęczna
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 23197
Goście: 89
*
Zagłębie Lubin
Rozgrywki: Puchar Polski
Liczba kibiców: 9271
Goście: 190
*
GTS Wisła Kraków
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 13279
Goście: 200
*
FC Basel 1893
Rozgrywki: Liga Europy
Liczba kibiców: 10457
Goście: 800
*
Zagłębie Lubin
Rozgrywki: Ekstraklasa
Liczba kibiców: 14562
Goście: 510
*
Wyjazdy
Jesienią Kolejorz rozegrał 19 spotkań poza Poznaniem. Tak jak zostało to wspomniane 4 z nich przepadły nam przez zakazy, wszystkie nałożone były na mecze ligowe. Banicja obejmowałaby w sumie 6 spotkań, jednak dzięki uprzejmości kibiców Jagiellonii i Zagłębia mogliśmy obejrzeć na żywo mecz swojej drużyny. Byliśmy więc obecni na 15 meczach wyjazdowych – 7 ligowych, 6 w europejskich pucharach i 2 w Pucharze Polski. Nie pobiliśmy więc wyjazdowego rekordu w jednej rundzie – 5 lat temu zaliczyliśmy bowiem 16 delegacji, a wcześniej przywołać można sezon 2008/09. Wtedy, podobnie jak w zakończonej właśnie rundzie, piętnastokrotnie byliśmy w trasie.
W sumie przejechaliśmy tej jesieni za Lechem 11662 kilometry co daje średnią 777 na wyjazd. W Polsce przebyliśmy zaledwie 2689 (360 Puchar Polski) kilometrów, zaś w Europie aż 8973. Średnio na jedną wyprawę w kraju pokonywaliśmy więc 298, a w Europie 1495 kilometrów.
Najodleglejszym punktem w który dotarliśmy była, jak nietrudno się domyślić, Lizbona – dzieli ją od Poznania 3016 kilometrów, zaś najbliżej mieliśmy do Lubina – 146 kilometrów. Rozdzielając rozgrywki – w europucharach najdalszym punktem była oczywiście stolica Portugalii, zaś najkrótsza trasa wiodła na Węgry i liczyła 864 kilometry. W Polsce najdalej dotarliśmy do Białegostoku – pokonać musieliśmy 497 kilometrów, a najbliżej mieliśmy rzecz jasna do wspomnianego Lubina.
Tylko trzy razy podróżowaliśmy pociągiem specjalnym (Warszawa, Szczecin i Gdańsk), na pozostałe wyjazdy docieraliśmy autami, busami, autokarami, a w Europie najczęściej korzystaliśmy z samolotów.
Pełna informacja:
FK Sarajevo
Rozgrywki: Liga Mistrzów
Nasza liczba: 786
Flagi: 10 + 3 zgody
Transport: autokary, auta, busy, samolot
Odległość: 1428 km
Liczba kibiców: 16500
*
FC Basel 1893
Rozgrywki: Liga Mistrzów
Nasza liczba: 1149
Flagi: 9 + 3 zgody
Transport: autokary, auta, busy
Odległość: 1097 km
Liczba kibiców: 18196
*
Olimpia Grudziądz
Rozgrywki: Puchar Polski
Nasza liczba: 350
Flagi: 5
Transport: autokary, auta, busy
Odległość: 214 km
Liczba kibiców: 2402
*
Zagłębie Lubin
Rozgrywki: Ekstraklasa
Nasza liczba: 1000 (zakaz)
Flagi: –
Transport: autokary, auta, busy
Odległość: 146 km
Liczba kibiców: 10217
*
Videoton FC Fehérvár
Nasza liczba: 666
Flagi: 11 + 2 zgody
Transport: autokary, auta, busy, samolot
Odległość: 864 km
Liczba kibiców: 2819
*
Jagiellonia Białystok
Nasza liczba: 207 (zakaz)
Flagi: –
Transport: auta, busy
Odległość: 497 km
Liczba kibiców: 19177
*
FC Basel 1893
Rozgrywki: Liga Europy
Nasza liczba: 115 (częściowo bojkotowany przez haracz nałożony przez UEFA)
Flagi: 3
Transport: autokary, auta, busy
Odległość: 1097 km
Liczba kibiców: 17567
*
Cracovia
Rozgrywki: Ekstraklasa
Nasza liczba: 450
Flagi: 2
Transport: rejsówki, auta, busy
Odległość: 448 km
Liczba kibiców: 9324
*
AC Fiorentina Florencja
Rozgrywki: Liga Europy
Nasza liczba: 636
Flagi: 6 + 1 zgody
Transport: autokary, auta, busy, samolot
Odległość: 1471 km
Liczba kibiców: 14293
*
Legia Warszawa
Rozgrywki: Ekstraklasa
Nasza liczba: 856
Flagi: 3
Transport: pociąg specjalny
Odległość: 310 km
Liczba kibiców: 26821
*
Zagłębie Lubin
Rozgrywki: Puchar Polski
Nasza liczba: 1374
Flagi: 7
Transport: autokary, auta, busy
Odległość: 146 km
Liczba kibiców: 4587
*
Pogoń Szczecin
Rozgrywki: Ekstraklasa
Nasza liczba: 880
Flagi: 9
Transport: pociąg specjalny
Odległość: 271 km
Liczba kibiców: 9234
*
CF Os „Belenenses”
Rozgrywki: Liga Europy
Nasza liczba: 480
Flagi: 10 + 1 zgody
Transport: samolot
Odległość: 3016 km
Liczba kibiców: 1987
*
Lechia Gdańsk
Rozgrywki: Ekstraklasa
Nasza liczba: 837
Flagi: 9
Transport: pociąg specjalny
Odległość: 308 km
Liczba kibiców: 14260
*
Korona Kielce
Rozgrywki: Ekstraklasa
Nasza liczba: 537
Flagi: 4 + 1 zgody
Transport: autokary
Odległość: 349 km
Liczba kibiców: 6780