CF Os „Belenenses” – Lech Poznań, 26.11.2015

Po niemal pięciu latach ponownie dotarliśmy z Kolejorzem na zachodni kraniec Europy – do Portugalii.

Od naszego poprzedniego wyjazdu, pierwszego w historii do Kraju Żeglarzy minęło niemal dokładnie 57 miesięcy. W lutym 2011 roku w Bradze zakończyliśmy swoją piękną przygodę w europejskich pucharach. Tym razem w piątym spotkaniu fazy grupowej podejmowało nas Belenenses, klub z przedmieść stolicy Portugalii – Lizbony. Perspektywa spędzenia kilku dni nad Atlantykiem w pełnym słońcu i temperaturze około 20 stopni Celsjusza była niesamowicie kusząca, a zdecydowało się na nią 480 osób. Wszyscy podróżowali samolotami często z przesiadkami w przeróżnych miastach Europy. Sporo osób przyleciało w dniu meczu, ale pojedyncze nasze grupki było widać w Lizbonie już w środowy wieczór.

Mimo sporego ruchu na mieście, nie widać było żadnych oznak obecności miejscowych dwóch największych miejscowych ekip, czyli Sportingu i Benfiki. W sumie, na wyjeździe nie miało miejsce żadne zdarzenie, które w sensie kibicowskim kwalifikowałoby wyjazd jako ciekawy w tym kontekście. Także policja na mieście nie była nijak widoczna, a jeśli ktoś z nas natknął się na patrol to nie wzbudzał żadnego zainteresowania, nawet gdy grupa ta była większa, popijała browary i tym podobne – nie wzbudzało to żadnej reakcji kogokolwiek. Nieniepokojeni przez nikogo eksplorowaliśmy przepiękną choć w wielu miejscach zaniedbaną i brudną Lizbonę (taki chyba urok stolic), odwiedzając między innymi stadiony Sportingu i Benfiki, a także najsłynniejsze miejsca i atrakcje portugalskiej stolicy.

LE Belenenses - Lech Lizbona 26.11. 2015 (10)

Szczególne wrażenie robił oczywiście Tag, a konkretniej jego ujście. Wielką robotę robi także położenie miasta na stromych zboczach, co kreuje miejską przestrzeń w niesamowity sposób. Już samo budownictwo budzi podziw – setki budynków jakby nałożonych jeden na drugi i cudem trzymających się na pochyłym terenie, wąziutkie uliczki, tysiące skrótów, schodów, przejść, a także innych zakamarków.

Wszędzie też widać wystawione ławeczki, a na nich przesiadujących cały dzień miejscowych dziadów, wywieszone z okien pranie, w oknach widnieją flagi portugalskie lub dewocjonalia, zaś wszystkiego dopełniają maleńkie knajpki i restauracyjki, z których dochodzą melancholijne dźwięki „portugalskiego bluesa”, czyli Fado. Muzyka ta narodziła się z resztą w lizbońskich dzielnicach Alfama i Mouraria. Kiedy już uda się wydostać z klimatycznych uliczek, nagle w przerwie między budynkami ukazuje się jakiś cudowny widok na ujście Tagu, albo panoramę miasta.

LE Belenenses - Lech Lizbona 26.11. 2015 (6)

Do Lizbony jeszcze w tym tekście wrócimy, o wrażeniach z tego miasta można by rozprawiać długo, ale w końcu po coś tam pojechaliśmy – sławić i reprezentować swój ukochany klub.

LE Belenenses - Lech Lizbona 26.11. 2015 (12)

W czwartek o 16:30 zgromadziliśmy się pod Pomnikiem Odkrywców (Padrão dos Descobrimentos). Miejsce to oczywiście miejsce stało się absolutnie najpiękniejszym i najbardziej wyjątkowym ze wszystkich, w których robiliśmy przedmeczowe zbiórki. Monument znajduje się niedaleko stadionu Belenenses – Estádio do Restelo. Wymienione obiekty położone są na przedmieściach Lizbony, w dzielnicy Belém. Ta odróżnia się od reszty miasta i pełna jest niesamowitych zabytków oraz budowli co sprawia, że ma zdecydowanie przyjemniejszy charakter niż nieco zatłoczone i hałaśliwe centrum stolicy. Oczywiście nasza zbiórka nieco zakłóciła sielankową atmosferę Belém, po zebraniu się przy pomniku udaliśmy się pochodem na stadion.

W przeciwieństwie do spokojnego pobytu w mieście podczas pochodu można było wyczuć napięcie z powodu mundurowych. Wszyscy dobrze pamiętali brutalność i bezwzględność portugalskiej milicji z naszego poprzedniego wyjazdu – w Bradze na pochodzie i pod stadionem, mundurowe zwierzęta urządziły nam prawdziwe piekło. Tym razem było spokojniej, chociaż jedna osoba wyłapała dość poważny cios w twarz za próbę opuszczenia na chwilę kolumny przemarszu, a na jego tyłach także czuć było nerwowość z powodu prowokacyjnego zachowania funkcjonariuszy. Koniec końców znaleźliśmy się jednak w komplecie pod stadionem i na sektorze.

LE Belenenses - Lech, 26.11. 2015 (5)

Wsparły nas tego dnia nasze zgody – kilka osób z Cracovii i Arki Gdynia, ci drudzy przyjechali z flagą „HFA”. Poza nią na sektorze pojawiły się inne fany: „Poznań”, „Fanatycy”, czarna „Lech Poznań”, „Veni Vidi Vici”, reprezentacyjna „Piła”, wyjazdówka Szwadronu Gostyń, „UL ’01”, „e-Lech ’02”, „Gniezno” oraz „Września”. Sektor był bardzo rozległy, ale udało się nam w miarę zbić w jedną grupę i prowadzić bardzo donośny doping. Głównie była to zasługa niskiej frekwencji – obiekt praktycznie był pusty.

LE Belenenses - Lech, 26.11. 2015 (1)

 

Jeśli chodzi o stadion to największą jego zaletą jest położenie, z trybun widać ujście Tagu, a jak patrzy się na niego z nabrzeża to jest bardzo ładnie wkomponowany w krajobraz dzielnicy. Poza tym szału nie robi, trybuny są rozległe, wielkie, o nieco przestarzałych rozwiązaniach, położone daleko od murawy (oddziela je bieżnia), a otoczenie stadionu i infrastruktura jest raczej dość obskurna.

Na trybunie po naszej lewej stronie jak i na trybunie gdzie mieści się młyn (?) zjawiła się garstka ludzi. Wspomniany „młyn” tworzyła grupka osób z małą faną na barierce, która cośtam próbowała śpiewać, ale po tym meczu można z całą odpowiedzialnością orzec, że w Lizbonie poza Benfiką i Sportingiem życia kibicowskiego praktycznie nie ma. W związku z tym nasz śpiew niósł się po pustym stadionie, mimo, że prezentowaliśmy formę raczej rekreacyjną w pełni wpisującą się w wakacyjny klimat wyjazdu.

Klimie udało się jednak nas kilka razy zmobilizować i mieliśmy parę lepszych momentów. Najważniejszą informacją odnośnie meczu była jednak tak, że po prostu się odbył. Po zakończeniu spotkania trzymano nas około 15 minut na sektorze, po czym przeszliśmy do podstawionych autobusów, które odwiozły nas do centrum Lizbony. Te znajdowało się niemal pół godziny jazdy od stadionu, więc podwózka była  sporym udogodnieniem.

LE Belenenses - Lech Lizbona 26.11. 2015 (9)

Potem rozeszliśmy się po mieście i czerpaliśmy dalej z jego uroków. Przejażdżki tramwajem linii numer 28, nocne łażenie po mieście, spotkania w większych grupkach w miejscówkach z kozackim widokiem, albo zabawa w dzielnicy Bairro Alto – to wszystko sprawiło, że pobytu w Lizbonie długo nie zapomnimy. Sporo osób wydłużyło sobie pobyt w cudownej Portugalii do weekendu, dalej zwiedzając miasto, zaliczając kąpiel w Oceanie, a także wizytując inne malownicze miejscówki i miasta w kraju.

LE Belenenses - Lech Porto 26.11. 2015 (4)

Sporo wyjazdowiczów odwiedziło Porto, które ma dobrą ofertę lotów i które jest chyba ładniejsze i przyjemniejsze niż Lizbona. Kameralny charakter miasta, niesamowita zabudowa, a przede wszystkim dolina rzeki Duero z imponującymi mostami sprawiają, że Porto ma cudowny klimat. Podobnie jak cały kraj – Portugalia poza psami na meczach, absolutnie jest krainą braku spiny, spokoju, sielankowej atmosfery i leniwego życia, także zimą, gdzie najniższa temperatura to 15 stopni Celsjusza. Pogoda i klimat odgrywają tutaj ogromną rolę, szczególnie dla nas wychłodzonych w ostatnich dniach temperaturami w okolicach zera.

Te spędzone chwile w Portugalii były przyjemną odskocznią od szarej i zimnej obecnie codzienności, francesinha, litrowe zimne piwo w szklanej butli sączone na rozgrzanym od słońca bulwarze – to zdecydowanie coś o tej porze roku dla nas niesamowitego. Akumulatory zostały trochę podładowane, pora jednak wrócić do rzeczywistości i całą energię włożyć w zakończenie tej burzliwej rundy i roku.

Po kilku dniach cudownej pogody, dla nas niemalże letniej (mimo, że Portugalczycy ubrani byli głównie w kurtki, szaliki a czasem i czapki) pora znów jechać na wyjazd. Wyjazdy europejskie w tym roku już za nami, teraz czas na końcówkę ligi, na początek Gdańsk. Zachęcamy do zapoznania się z podsumowaniem naszych wyjazdów na mecze z betonami począwszy od sezonu 2008/09.