FC Basel 1893 – Lech Poznań, 05.08.2015
Równo tydzień po wspaniałej prezentacji na trybunach w Poznaniu i fatalnej, nieskutecznej grze kopaczy na boisku, przyszło nam zagrać rewanżowe spotkanie ze szwajcarskim FC Basel.
Wyjazd organizacyjnie nie był szalenie ciężki do ogarnięcia, toteż udaliśmy się do malowniczo położonego miasta, na północy Szwajcarii w dobrej liczbie, 1149 osób. Wspierały nas także nasze wszystkie zgody, w tym najliczniej Arkowcy, w około 30 osób z dwiema flagami („Arka Gdynia” i „FC Stuttgart”), kilkanaście osób z KSZO z jedną flagą brytyjką i kilku kibiców Cracovii.
Tego dnia panował w Bazylei niesamowity upał, dlatego wielu kibiców udających się na ten mecz skorzystało z uroków jeziora Bodeńskiego, lub czystej rzeki Ren, żeby ochłodzić się chociaż w jakimś stopniu. Bazylea jest bardzo ładnym, pod względem architektury miastem, nie dotkniętym wojną,co było widać przechadzając się po ulicach rynku którędy zmierzaliśmy na miejsce zbiórki. Ta dla wszystkich zaplanowana została na godzinę 17, na Barfüsserplatz, czyli w samym centrum. Po około 40 minutach, wyruszyliśmy wspólnym pochodem na St. Jakob-Park. Maszerowaliśmy przez około 3 kilometry, zatrzymując ruch samochodowy i tramwajowy, wielokrotnie przypominając, kto tego dnia rządzi w mieście, paląc przy tym trochę pirotechniki.
Nie zabrakło też przyśpiewki Więc wstań, która wśród miejscowych wąsów wywołała konsternację.
Wpuszczanie na sektor gości było sprawne i o wiele bardziej cywilizowane od tego, które urządzono nam chociażby w Sarajewie. Na godzinę przed pierwszym gwizdkiem, ostatnia osoba weszła na stadion. Wypełniliśmy niemal wszystkie miejsca, zarówno na dolnej, jak i górnej części sektora.
Przywieźliśmy ze sobą 9 flag: „Poznań”, „UL ’01”, „e-Lech’02”, „Fanatycy”, czarną „Lech Poznań”, debiutującą w Sarajewie „Veni Vidi Vici”, „Gniezno”, „Pojebani” i „Śp. Viki”. Oprócz tego n barierkach wisiały 3 wyżej wspomniane flagi naszych zgód.
Na meczu wisiał także jeden transparent. Dotyczył on przedwczesnego odejścia jednego z nas, prawdziwego Fanatyka, osoby bardzo blisko związanej z LPU, Wojtka Urbaniaka, „Młodego”. Dlatego też na większości flag widniały żałobne kiry.
Pomimo ogromnego upału i duchoty, doping prowadziliśmy na bardzo dobrym, głośnym poziomie. Zaczęliśmy od Jesteśmy zawsze tam, później rewelacyjnie wyszło Na trybunach śpiew, z lekko zmodyfikowanym ostatnim wersem, na: Awans musisz mieć! Przez pierwszą połowę piłkarze grali naprawdę nieźle i wydawało się tylko kwestią czasu, kiedy strzelą gola. Niestety do ego nie doszło i po raz kolejny wykazali się ogromną indolencją strzelecką. Nam nie przeszkadzało to rozpocząć drugiej połowy od konkretnego wykonania Za Lechem przemierzamy cały świat. Głośno było także przy śpiewaniu Fanatycznego dopingu z podziałem na góra – dół.
Skomentowaliśmy również absurdalną decyzję o karze dla naszego klubu, za flagę Legionu Piła, która wisiała w Sarajewie. Tym razem odpowiednim okrzykiem, nie transparentem ;)
Jeśli chodzi o gospodarzy, to utworzyli oni zgrabny młyn, na dole trybuny za bramką. Przez cały mecz machali flagami na kij i śpiewali równo, bez szczególnie wybitnych momentów.
Warto jednak dodać, że odpalili tego dnia, podobnie jak na naszym stadionie, drobne ilości pirotechniki (tym razem były to 4 race i stroboskopy).
Po tym meczu pożegnaliśmy się z myślami, o fazie grupowej Ligi Mistrzów, teraz przed nami wyzwanie w eliminacjach do Ligi Europy, oraz walka na szarym ligowym podwórku.