FC Basel 1893 – Lech Poznań, 1.10.2015

Po dwóch miesiącach znów pojawiliśmy się na tym samym stadionie. Nie były to jednak rozgrywki krajowe, gdzie takie sytuacje się zdarzają, ale europejskie rozgrywki, w których ponownie w ciągu jednego sezonu, ale w dwóch różnych pucharach odwiedziliśmy Bazyleę.

Po dwóch miesiącach znów pojawiliśmy się na tym samym stadionie. Nie były to jednak rozgrywki krajowe, gdzie takie sytuacje się zdarzają, ale europejskie rozgrywki, w których ponownie w ciągu jednego sezonu, ale w dwóch różnych pucharach odwiedziliśmy Bazyleę.

Wyjazd nie należał do przyjemnych i godnych zapamiętania. Wszystko obrzydziła UEFA, która nałożyła haracz na kluby występujące w pucharach. 1 euro z każdego biletu, pierwszego meczu domowego miało iść na pomoc tak zwanym „uchodźcom”, którzy zalewają Europę. Po bojkocie meczu z Belenenses w Poznaniu, jasne było też, że niedużym zainteresowaniem będzie cieszył się wyjazd do Bazylei, gdzie z kasy wycyckani mieli zostać głównie gospodarze, ale też my – kupujący bilet na sektor gości.

Ostatecznie na ponurym meczu w Bazylei stawiło się 115 osób + 2 poza sektorem, które świadomie spędziły tam mecz w ramach protestu przeciw złodziejskim zagrywkom.

Basel - Lech, 1.10. 2015

Przywieźliśmy ze sobą trzy płótna – „Fanatycy”, „Veni Vidi Vici” oraz czarną „Lech Poznań”.

Miejscowi z melodyjnym, ale cichym dopingiem, wizualnie ładnie prezentował się ich młyn, ale ogólnie wpisali się w wymowę i kontekst tego meczu.

Kopaczy i postawy klubu nie warto nawet komentować. Koszulki zhańbione frajerskim bannerem wyświechtanego uefowskiego hasła, a na deser pseudogwiazda paradująca w szmacie z napisem wielbiącym allaha…

***

Teraz przed nami wyjazd do Krakowa, potem przerwa na kadrę i ładowanie akumulatorów na wyjazdowy maraton pod koniec października.

PS. Bonusowo zamieszczamy relację z autostopowego tripa dwóch fanatyków.