Górnik Zabrze – Lech Poznań, 24.10.2010

Wyjazdowa jesień trwa w najlepsze. Tym razem na zakazie udaliśmy się na Górny Śląsk.

Wytchnienia od delegacji nie ma wcale. Zabrze było naszym czwartym październikowym wyjazdem, a mecz rozgrywany był ledwie 2 dni po spotkaniu w Manchesterze w Lidze Europy.

Po wielkim świecie czekało nas twarde zderzenie z krajową szarzyzną. W jesiennej smucie ruszyliśmy autami na południe Polski w 190 osób.

Kulminacja i najważniejsze wydarzenie wyjazdu miało miejsce przed meczem i dość daleko od celu naszego wyjazdu. Podczas gdy zbieraliśmy się w miejscu naszej zbiórki na autostradzie A4, w przeciwną stronę – do Lubina – podążał Ruch w ponad 1000 osób. Całe zajście trwało dobre 15 minut i mimo dużego zdezorientowania oraz wahań z obydwu stron trzeba je zapisać na plus dla chorzowskich. Kiedy we wszystko wmieszali się ci co zawsze, każdy wsiadł w swój środek transportu i rozjechaliśmy się.

Pod stadionem czekała już delegacja Torcidy, która ogarnęła nam karty wejściowe i całą grupą udaliśmy się na łuk stadionu. Tam zaznaczyliśmy okrzykiem swoja obecność.

KSG - Lech, 24.10. 2010 (1)

Mecz oglądaliśmy w ciszy, a na koniec ponownie pokrzyczeliśmy, dziękując także gospodarzom za umożliwienie wejścia.

Górnicy zaprezentowali się tradycyjnie świetnie wokalnie i wizualnie. Szczelnie wypełnione sektory robiły dobre wrażenie, a melodyjny doping miejscowych wpadał w ucho.

KSG - Lech, 24.10. 2010

Powrót był już spokojny, ale wyjazd był cenną lekcją i odmianą od wyjazdów europejskich i tych z mniejszym ciśnieniem w Polsce.