GTS Wisła Kraków – Lech Poznań, 7.12.2014
Po ponad dwóch latach ponownie mogliśmy normalnie pojechać na gorszą stronę krakowskich Błoń. Na Reymonta godnie zakończyliśmy jesienną rundę wyjazdową.
Do Krakowa jechaliśmy pociągiem specjalnym. Sporo osób wybrało się też do stolicy Małopolski na własną rękę – w sobotą Cracovia grała z Jagiellonią i odbywała się gala KSW 29 w Kraków Arenie. Kibice Pasów wsparli nas wczoraj w ponad 200 osób, a łącznie kołowrotki sektora gości zatrzymały się na 1250 obrotach.
Pociąg dotarł do Krakowa bez przygód i spóźnień, po raz pierwszy wysiadaliśmy na Dworcu Głównym, a nie jak zawsze przy okazji meczów z GTSem na krakowskich Mydlnikach. Sprawne dotarcie pod sektor było miłym wyjątkiem, bo potem zaczęły się tradycyjne krakowskie cyrki z wpuszczaniem. Bezsensowne zasieki odgradzające kibiców od kołowrotków, dwa wejścia tamowane przez półmózgów z ochrony i doczepianie się do wszystkiego. Absurdem przedłużającym wejście była taż decyzja o wpuszczaniu nas najpierw na jeden sektor przy blokadzie biletów na drugi, by w końcu po naszych apelach odblokować wejście na obydwa sektory. Na mecz tradycyjnie nie wchodziły antywiślackie gadżety, do depozytu zabierane były także plecaki, a czasem nawet ‚nerki’ i mniejsze saszetki. Wchodzenie przebiegało więc opornie, problemem dla ochroniarzy były też flagi na płot, które wnikliwie sprawdzano. Mimo starań i trucia dupy o wszystko, po długich dyskusjach i odrobinie gimnastyki na sektorze znalazły się kluczowe dla nas rzeczy, o czym mogliśmy się przekonać w drugiej połowie.
Tymczasem w pierwszej odsłonie meczu ruszyliśmy z solidnym dopingiem. Wychodził nam dobrze praktycznie cały nasz stały repertuar, nie zabrakło oczywiście przyśpiewki Cała Polska zna. Doping siadł nieco po straconym golu, nie zabrakło także bluzgów na gospodarzy. Po przerwie rozkręcaliśmy się coraz bardziej i od wyrównania do końca meczu bawiliśmy się naprawdę nieźle. Bardzo dobrze wychodziły przyśpiewki wykonywane z podziałem na dwie strony, Fanatyczny doping i Za Lechem przemierzamy cały świat, przy innych melodiach nie zabrakło wyciszeń z siadaniem i uderzaniem w krzesełka. Doping miał swą moc także dzięki dobrej konstrukcji sektora i jego zadaszeniu. Rozczarowali miejscowi, którzy nie przygotowali żadnej oprawy, a także prowadzili niemrawy doping. Akurat Reymonta było miejscem, gdzie gościom zwykle ciężko było złapać rytm z powodu głośnego dopingu gospodarzy, tym razem jednak był on zdecydowanie słabszy.
Około 70. minuty meczu z pleksi zostały zdjęte prawie wszystkie flagi, zaś na jednej z barierek pojawiła się odwrócona do góry kołami flaga „Nieobliczalni”, która została skrojona nieuważnym wiślakom na meczu w Poznaniu, 4 maja 2013 roku. Po chwili płótno zostało podpalone, a chwilę później na jednym z sektorów zapłonęło około 30 rac. Flaga płonęła, a cały sektor bawił się przy okazjonalnych antywiślackich przyśpiewkach.
Po wszystkim na przedniej pleksi zawisła nowa wersja flagi w naszych barwach i z naszym kolejowym herbem. Końcówka meczu to świetne wykonanie Cała Polska zna i kilka minut śpiewów gdy piłkarze podeszli pod sektor. Mecz został przez nich nieoczekiwanie wygrany, także powodów do radości było tego dnia aż nadto.
Miłe zaskoczenie czekało nas także niedługo po meczu, bo w chyba rekordowym czasie zostaliśmy wypuszczeni prosto do autobusów i wyruszyliśmy z Krakowa planowo, w co wielu przed wyjazdem wątpiło, mając w pamięci chociażby ostatnią naszą wizytę na Reymonta i żmudne wypuszczanie pojedynczo przez krakowską milicję.
Podróż minęła bez przygód, warto wspomnieć, że po długim okresie bez tego zjawiska, na dworcu w Katowicach rozkręciła się spontaniczna zabawa na peronie. Na zakończenie rundy i po udanym w naszym wykonaniu meczu był to na pewno pozytywny akcent.
Przed nami mecz z Lechią, czyli pożegnanie z Bułgarską przed długą zimową przerwą, a także zbliżająca się 96. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego.