Korona Kielce – Lech Poznań, 9.04.2012
Święta świętami, wyjazdowe obowiązki przed nami. To hasło nie było obce wyjazdowiczom, którzy w świąteczny poniedziałek zjawili się w Kielcach na sektorze gości. Wykorzystaliśmy wszystkie bilety, przy wsparciu nas przez zgody – KSZO w liczbie 100 oraz Cracovii w liczbie 3 osób.
Przed meczem dochodziły nas słuchy o kolejnych wymysłach kieleckich mundurowych tym razem odnośnie wulgaryzmów w dopingu i wyciągania wobec wykrzykujących takowe wszelkich konsekwencji. Kielecka milicja ma bowiem w zatruwaniu życia kibicom spore osiągnięcia – może się „pochwalić” niszczeniem ruchu kibicowskiego na Koronie. Efektem tych działań jest protest zaangażowanych kibiców tego klubu, brak zorganizowanego dopingu i pusty młyn. Małym zdziwieniem dla nas były jednak reakcje reszty trybun, które były jako tako wypełnione, zajmujący je kibice mieli barwy i często adekwatnie do wydarzeń boiskowych prowadzili szarpany doping. No ale cóż, nie nasz to problem rozstrzygać wewnętrzne kieleckie sprawy, a swoje poparcie dla nieobecnych na meczu fanów wyraziliśmy kilkukrotnie powtarzanym okrzykiem: „piłka nożna dla kibiców”.
Na stadion ku pozytywnemu zaskoczeniu weszliśmy dość sprawnie z czym w Kielcach dawniej bywało różnie. Oczywiście nie obyło się bez dyskusji przy okazji wnoszenia flag – przy tych na płot ochrona przechodziła szybki kurs alfabetu, długo rozszyfrowując litery i ukryte według nich zakazane słowa. W przypadku flag na kij, symbolika niektórych emblematów okazała się nie do przeskoczenia dla ochroniarskich mózgów i w efekcie wchodzi tylko 5 z 20 przywiezionych przez nas machajek.
Doping w pierwszej połowie był średni, na co wpływ musiał mieć przebieg wydarzeń boiskowych. Jednak z drugiej strony wyjazdowy skład i termin meczu wydawałoby się powinny gwarantować raczej fanatyczny doping niż stanie w milczeniu i oglądanie boiskowej kopaniny. Do dopingu zachęcał tym razem przedstawiciel młodego pokolenia i trzeba tutaj zaznaczyć i pochwalić go, że spisał się zadowalająco i trzeba trzymać kciuki aby na dobre okrzepł w nowej roli. W drugiej połowie doping się trochę rozkręcił, nie obyło się bez pomocy bardziej doświadczonego prowadzącego, na piętrze pojawiły się też wspomniane flagi na kijach, które nawet w tak okrojonej ilości dodały kolorytu.
Szczególnie dobrze wychodziło nam odświeżone „Braga” które końcu poniosło nasze gwiazdy do faktycznego boju i wywalczenia remisu. Zaśpiewaliśmy też po dłuższej przerwie „My ten stary styl angielski”, nie obyło się też bez licznych pozdrowień naszej najstarszej zgody i przypomnienia miejscowym kibicom, że raczej w regionie liczy się inne miasto.
Po meczu boiskowi wirtuozi słyszą podziękowania za walkę i zachętę do dalszego zaangażowania. Czekają nas bowiem mecze z Lechią u siebie i wyjazd do Warszawy, które czego nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć zapowiadają się ciekawie przede wszystkim kibicowsko. Trwa pełna mobilizacja na mecz z Lechią na Bułgarskiej, przypominam że obowiązuje podział na barwy – dół na biało, piętro na niebiesko. Standardowo należy także mieć w kieszeni kilka złotych na oprawę.