Korona Kielce – Lech Poznań, 9.08.2009
Po emocjach związanych z europejskimi pucharami przyszedł czas na kolejny ligowy wyjazd.
Pucharowe emocje dotyczą jednak głównie tego co nas czeka – czyli wyjazdu do Brugii, bo wszystko co było jakkolwiek ciekawe w dwumeczu z Fredrikstad miało miejsce w pierwszym meczu na wyjeździe. Po odbębnionym rewanżu z Norwegami we Wronkach udaliśmy się autokarami do Kielc. Przepiękne sierpniowe słońce, stadion wypełniony po brzegi – 15500 osobami, podobnie jak nasz sektor, na który weszliśmy w 800 głów.
Z wejściem, jak to w Kielcach bywa mieliśmy sporo problemów. Upierdliwa i złośliwa ochrona zabierała paski do depozytu, czepiała się koszulek, flag i bębnów. Problemy mieli też nasi zgodowicze z KSZO, których barwy według widzimisię kondonów z ochrony nie mogły pojawić się na sektorze. Atmosfera zrobiła się dość napięta, po mocniejszej reprymendzie z naszej strony wszystko rozeszło się po kościach i każdy zainteresowany wszedł na sektor.
Ten prezentował się bardzo dobrze wizualnie – był konkretnie oflagowany, a i przy tej pogodzie wszyscy mieli odpowiednie barwy.
Wokalnie także było zacnie, a po kilku minutach meczu jasne stało się, że bawić się będziemy w najlepsze. Tak jak koncert dali piłkarze tak i my. Szczególnie w pamięć zapadło Hej Kolejorz, lalala, śpiewane za bary przodem i tyłem do murawy. Jak to w Kielcach nie zabrakło licznych bluzgów i przypominania Ostrowieckie, nie kieleckie!
Po meczu dziękujemy piłkarzom, a już teraz wszyscy myślimy o Brugii. Przed nami co prawda dwa mecze we Wronkach, ale chyba wiadomo, że meczem sierpnia jest wyjazd do Belgii. Odpada nam też przed nim wyjazd na Cracovię, bo ta gra w Sosnowcu na i tak zamkniętym stadionie.