Lech Poznań – GTS Wisła Kraków, 24.09.2014
W tym roku nie mieliśmy szczęścia do losowań w pucharach. W Lidze Europy trafiliśmy wyjazdy do Estonii i na Islandię, zaś w Pucharze Polski wylosowano nam milicyjny klub z Krakowa, na dodatek u siebie.
Mecz rozgrywany był w środę o 20:45 co nie napawało optymizmem jeśli chodzi o frekwencję. Żenujący początek sezonu, wybór na trenera uzurpatora Maćka, niezbyt lubianego w Poznaniu oraz inne perturbacje okołoklubowe sprawiły, że ostatnio notujemy rekordowo niskie frekwencje na meczach. Tak było i tym razem, przekroczyliśmy wczoraj ledwo barierę 10 tysięcy kibiców, a dokładnie było nas na stadionie 10695.
Nie zabrakło na nim także kibiców milicyjnego klubu, którzy mieli okazję pojechać na wyjazd pierwszy raz od dłuższego czasu. Zakończyli oni bowiem protest przeciwko niszczącemu klub Jackowi Bednarzowi, który ustąpił ze stanowiska, zaś pierwszy wyjazdowy mecz rozgrywali w Bydgoszczy, gdzie swoją walkę z Pinokiem Osuchem nadal prowadzą Zawiszacy i ten wyjazd został przez wiślaków odpuszczony. W związku z tym powrót na wyjazdowy szlak zanotowali oni u nas, jednak był to powrót bardzo niemrawy. Mimo odległości i słabego terminu przyjezdni zaprezentowali się dość marnie, a stawiło się ich zaledwie 170 z jedną flagą – „Kleparz”.
Oczywiście goście w takiej sytuacji nie mieli prawa być jakkolwiek słyszalni, także na stadionie królował głos dochodzący z Kotła. Po udanym wokalnie meczu z Zawiszą apetyty na kolejną dobrą korbę były spore, jednak w środę rozkręcaliśmy się bardzo powoli. Doping zaczął Kotara, jednak podczas pierwszej połowy prowadzenie dopingu przejął Klima, który niestety tradycyjnie nie szczędził ostrych słów na tych, którzy nie do końca wiedzą po co przychodzą do Kotła. Po raz kolejny zebrało się sektorom na boku trybuny, a także wszelkiej maści oglądaczom, którzy nie podnoszą rąk do klaskania, a także nie angażują się zbytnio w śpiew. Na specjalne ostrzeżenie załapali się także ci którzy przesadzają z używkami, a jeden z nich dostał zaproszenie na podest, na którym miał okazję zaprezentować swój żałosny stan. Podest, podobnie jak i Kocioł wspomniany delikwent opuścił w tempie iście ekspresowym i pozostaje mieć nadzieję, że jego przykład zostanie przyswojony przez tych którzy lubią do Kotła lub na wyjazd jechać w formie nieprzystającej do tej którą powinien prezentować kibic Lecha Poznań. Dobrze byłoby też, żeby o takie kwestie nie dbał tylko prowadzący, ale każdy kto przychodzi do Kotła.
Po przerwie doping zdecydowanie się poprawił, znów śpiewem kierował Kotara, który znów rozkręcił dobrą zabawę. Zmarnowany karny nie stłumił mocy dopingu, który na bardzo przyzwoitym poziomie znalazł się niedługo później – po zdobytej bramce. Po raz kolejny bardzo dobrze niosła się Braga, nieźle wyszło także Szkockie. Nie zabrakło oczywiście licznych bluzgów na przyjezdnych, łącznie z zapowiedzią niedzielnych derbów Krakowa. W związku z nimi na płocie z przodu Kotła wisiał transparent przygotowany przez LPU „Derby dla Pasów” z „antywisłą” i herbem Cracovii. Transparent ten został także zaprezentowany „na mieście” po meczu. Kilkudziesięciu kiboli w asyście rac i odpowiednich okrzyków zaprezentowało go przy grafie łączonym „Cracovia&Lech”.
Doping był na tym meczu finalnie niezły, widać że łączone prowadzenie dopingu przez Klimę i Kotarę zaczyna owocować długimi, dobrymi fragmentami śpiewu. Oby tak dalej!
Po meczu piłkarze podeszli pod Kocioł i usłyszeli nasze żądania co do sobotniego wyjazdu do Warszawy. Poza kwestiami piłkarskimi, ważna jest też nasza mobilizacja, abyśmy po raz kolejny w Warszawie zaprezentowali się godnie i z dumą reprezentowali kolejowy herb oraz niebiesko-białe barwy.