Lech Poznań – Legia Warszawa, 10.07.2015
Po bardzo krótkiej, letniej przerwie między sezonami wróciliśmy na stadiony. Jeszcze brzmią nam w uszach okrzyki z mistrzowskiej fety, a już musieliśmy zdzierać gardła w pierwszym meczu kampanii 2015/16.
Tym był pojedynek o Superpuchar Polski, rozgrywany u nas zgodnie z zasadą, że MISTRZ POLSKI podejmuje zdobywcę Pucharu Polski na swoim terenie. Króciutka letnia przerwa minęła raczej leniwie, po mistrzowskiej fecie Poznań i my długo dochodziliśmy do siebie, świętowaliśmy awans DWL do okręgówki, wcześniej bawiąc się na turnieju organizowanym przez Fyrtel Północ. Poza tą miłą czerwcową sobotą niewiele działo się w naszym kibolskim światku.
Z pewnością najważniejszym wydarzeniem było losowanie europejskich pucharów, w którym wreszcie trafiliśmy przeciwnika z Bałkanów i to nie byle jakiego. Wszyscy fanatycy myślami są już w Sarajewie, jednak wczoraj godnie wsparli Kolejorza w meczu z odwiecznymi rywalami z Warszawy. Mecz ten był już 4. pojedynkiem w tym roku, a drugim przy Bułgarskiej. Mimo, że nie czuło się na mieście większego ciśnienia stadion wypełnił się niemal w całości. Dokładnie na trybunach stawiło się 40088 kibiców.
Niskie ceny wejściówek, dość rozsądne ruchy transferowe, zachęciły z pewnością wiele nowych osób, co było widoczne, bo pod stadionem przed meczem kręciło się wielu zagubionych i zakręconych osób szukających odpowiednich wejść i sektorów. Renoma Mistrza Polski, a być może też sukcesy w pucharach sprawią, że będziemy przeżywać powtórkę z rozrywki, czyli sprzed 5 lat, kiedy sporo tymczasowych fanów przykleiło się do naszego klubu gdy dobrze grał, a ich liczba zaczęła topnieć mniej więcej od porażki z Bragą w 1/16 finału Ligi Europy. Nic to, musimy taki stan rzeczy jakoś przeżyć, najważniejsze, że Kocioł dba o swój skład jakościowy co było słychać już przed meczem. Przykładem zakręcenia była także odpalona raca na samym początku meczu na IV trybunie i nie mamy tu na myśli widoku flary, bo ten cieszy oko zawsze.
Oczywiście naczelnym okrzykiem był: Mistrz, mistrz Kolejorz!, który wykrzykiwany był w regularnych odstępach czasu przez cały mecz. Po radosnych okrzykach potwierdzających nasz prymat nie zabrakło szyderstw i bluzgów w stronę piłkarzy Legii. Słynna melodia disco polo: Gdzie twoje berło?! niosła się po stadionie bardzo głośno. Na wyjście piłkarzy wyraziliśmy też swoje żądania, krzycząc: Chcemy pucharu!, a także Mistrza już mamy na Superpuchar czekamy! Cel na to spotkanie był jasny, potwierdzić mistrzowską klasę i po raz kolejny upokorzyć odwiecznego wroga. Plan ten powiódł się w 100%, zarówno na boisku jak i na trybunach gdzie znów zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze, a legioniści wypadli blado.
Przyjechali pociągiem specjalnym w 1150 osób i wywiesili 10 flag. Nie zabrakło na ich sektorze także transparentów poświęconych akcji „Uwolnić Maćka” oraz ludobójstwu na Wołyniu, a także kąśliwej uwagi wobec rodowodu Widzewa i jego najbliższej przyszłości. Poza celnymi transparentami niewiele można więcej o warszawiakach napisać. Kilka razy w naszych przestojach byli w miarę słyszalni, rzucili kilka achtungów, a przy wyniku 3:0 około 88. minuty opuścili sektor. Nieco przesadzone są niektóre kategoryczne opinie o tym geście warszawiaków, wszak my sami opuszczaliśmy trybuny w Płocku na Superpucharze 5 lat temu, a także sektor na Łazienkowskiej w sezonie 2013/14, gdzie Legia rozpoczynała fetowanie mistrzostwa Polski sezon wcześniej, jednak fakt faktem, że my zawsze czekaliśmy do ostatniego gwizdka i tutaj wyjście legionistów dziwiło.
Wyjście warszawiaków z sektora nie umknęło naszej uwadze, Trójka do zera Kolejorz żegna frajera, Idźcie do domu my nie powiemy nikomu oraz okazjonalne Piłkarze przegrali, kibice uciekli, nie ma większej kurwy od warszawskiej Legii! pożegnały rozgoryczonych kibiców z Warszawy. Przy wyniku 3:0 nie zabrakło także Pierwszy gol, drugi gol, trzeci leci… To była już jednak końcówka meczu, podczas której świętowaliśmy kolejny triumf nad legionistami. Wcześniej Kocioł odwalił kawał dobrej roboty. Od początku meczu śpiewaliśmy bardzo dobrze, a w drugiej połowie nastąpiło apogeum naszego śpiewu. Tym kierował Kotara, który nie zatracił swojej mistrzowskiej formy z końcówki ubiegłego sezonu.
W dopingu nie brakło sporej ilości bluzgów, szczególnie dobrze wychodziło Jeden jest Mistrz Polski, do którego podłączał się cały stadion. Ten jednak śpiewał z Kotłem rzadko, często zagłuszając doping reakcjami na wydarzenia boiskowe. Mimo to Kocioł raczej przebijał się przez tumult i panował nad sytuacją. Bardzo dobrze wyszły nowości z poprzedniego sezonu: Cała Polska zna oraz Dziś Lech mecz swój gra. Nie zapomnieliśmy również o „pozdrowieniach” dla milicji. Kotara skutecznie zachęcał do zabawy, a także na koniec powiedział kilka słów odnośnie nowego sezonu. Ubiegły pokazał, że możemy dopingować najlepiej w Polsce, wyśmienicie się przy tym bawiąc. Niech ten stan utrzyma się jak najdłużej.
Doping wzmógł się na początku drugiej połowy, także za sprawą ultrasów. Na dolnym poziomie Kotła wciągnięta została koszulka, a po chwili sektory „zapłonęły” od 150 ogni wrocławskich. Efekt był bardzo dobry i uatrakcyjnił widowisko. Poza tym w Kotle powiewało kilka flag na kijach.
W Kotle zawisło 12 flag plus jedna, reprezentacyjna Arki Gdynia, która wspierała nas tego dnia w kilka osób. Szczególnie prezentowała się flaga „Lech Poznań”, na której pojawiła się data 2015, potwierdzająca nasz triumf w lidze. Po sezonie data znajdzie się wśród innych na dole flagi. Podczas pierwszej połowy na piętrze wisiała także fana FC Gniezno wraz z transparentem dla śp. Rafała w 10. rocznicę jego śmierci. Poza tym transparentem wywiesiliśmy, podobnie jak legioniści „Uwolnić Maćka” oraz „Pamiętamy ukraińskie ludobójstwo Polaków na Wołyniu ’43!” z przekreślonym symbolem Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Poza tym w drugiej połowie powieszony został transparent z pozdrowieniami dla pozbawionych wolności kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego, którego niemała (ponad 70 osób) delegacja obecna była w Kotle.
Po meczu rozpoczęliśmy świętowanie, podobnie jak na meczu mistrzowskim oglądaliśmy całą ceremonię, a gdy piłkarze podbiegli z dość śmiesznie swoją drogą wyglądającą paterą wspólnie pośpiewaliśmy. Drużyna zaczęła Cała Polska zna, a my tradycyjnie śpiewaliśmy drugą część wersu. Dobre pół godziny po meczu w radosnych nastrojach rozeszliśmy się do domów.
Teraz przed nami arcyciekawy wyjazd do Sarajewa, potem dwa mecze przy Bułgarskiej – z Pogonią na inaugurację ligi i rewanż z FK Sarajevo.
Więcej fot: