Lech Poznań – Legia Warszawa, 18.11.2012
Za nami mecz z Legią, czyli spotkanie wzbudzające często skrajnie różne emocje wśród kibiców. Dla większości jest to „święta wojna”, „derby Polski” i najważniejszy mecz w sezonie zarówno kibicowsko jak i w znaczeniu sportowym. Dla wielu jest to jedyna okazja do wizyty na stadionie przy Bułgarskiej i stanowi coś w rodzaju wyjścia na koncert, a siląc się na porównanie piłkarskie jest to po prostu mecz a la puchary na który warto się wybrać, bo nakręca to medialna i futbolowa koniunktura. Wreszcie ostatnia grupa, ta najważniejsza, czyli stali bywalcy Bułgarskiej w tym fanatycy z Kotła tego dnia siłą rzeczy są na końcu wyliczanki. Mecze przy takiej ilości ludzi często nie związanych w ogóle z Poznaniem, nie mówiąc już o ich stosunku do Lecha i klimatu Bułgarskiej są zwyczajnie trudne i męczące. Widać to było właśnie na pucharach, gdzie mecz przypominał jarmarczny festyn, a Kocioł musiał przebijać się zorganizowanym dopingiem przez szum gawiedzi i fanów futbolu. Tego dnia było tak samo.
Było nawet gorzej, bo Legia szybko sprowadziła nasze rodzime gwiazdki piłki na ziemię zadając trzy szybkie ciosy. Wynik 0:3 w pierwszej połowie wystarczył do tego by już w przerwie „klienci” niezadowoleni opuszczali masowo stadion co nie zdarzyło się chyba nigdy wcześniej na taką skalę. Wynik ten wystarczył również do tego by jakikolwiek śpiew niósł się tylko z Kotła, a reszta trybun albo milczała albo gwizdami próbowała wyładować swoje żale i frustracje. Przy takim wyniku i tak licznej publice trudno o dobry doping, chociaż i sam Kocioł tego dnia nie był w dobrej formie. Owszem, były lepsze momenty, ale trafniej określić je mianem pojedynczych zrywów. Sporą część repertuaru stanowiły bluzgi skierowane do kibiców z Warszawy.
Ci przyjechali w około 1000 osób, dzięki naszej pomocy wywieszając pięć flag w tym nową – „Jesteśmy waszą stolicą”, wykonaną na wzór banneru który warszawiacy prezentowali od dawna. Ponadto legioniści wywiesili trzy okazjonalne transparenty. Obecność warszawiaków na meczu do ostatnich dni nie była taka oczywista, bowiem ichniejsze władze klubu odesłały bilety przyznane kibicom na sektor gości. Jednak w takich kwestiach jak konflikty z zarządem, tym bardziej z takim jak legijni właściciele z ITI warszawiacy mogli i mogą liczyć na pomoc i solidarność dużej części kibolskiej Polski. Podobnie było i tym razem, dzięki czemu w pokaźnej liczbie jak na „półzakaz” legioniści mogli dopingować swoją drużynę z sektora gości. A wokalnie legioniści zaprezentowali się nieźle, co zagwarantował im w dużej mierze wynik – marzenie i pierwszy od 8 lat triumf w Poznaniu.
Liczne bluzgi które rozpoczęły się na długo przed meczem były namiastką tego jak kiedyś i jak powinny wyglądać mecze, bądź co bądź między odwiecznymi wrogami, ale w obecnych chorych czasach cieszył w ogóle fakt, iż udało się doprowadzić do obecności kibiców z Łazienkowskiej na niedzielnym meczu. Innym akcentem przypominającym jak kiedyś wyglądały i jak powinny wyglądać starcia czołowych kibicowskich i piłkarskich rywali była oprawa zaprezentowana w Kotle w 15. minucie meczu. Składała się z sektorówki, która przedstawiała niezbyt urodziwą kobietę lekkich obyczajów tańczącą na rurze oraz transparentu „Ona tu jest i tańczy dla mnie”. Całość dopełniły białe kartony. Prezentacja nie powalała na kolana wielkością i rozmachem, ale jej cel był inny. Oprócz wpisania się w historię wbijania szpileczek legionistom (np. „Legia tirówka”) było to odniesienie do discopolowego hitu, który ostatnimi czasy bije rekordy popularności. Hit ten przypadł do gustu zwłaszcza warszawiakom, którzy począwszy od swojego wyjazdu do Szczecina podśpiewują go dla zabawy. My po dokonaniu kilku zmian w tekście zaśpiewaliśmy legionistom właściwą wersję przy prezentowaniu oprawy. Oprawę w kategorii „anty” można uznać za jak najbardziej udaną.
Poza tym z atrakcji ultrasowskich, na początek meczu cały stadion wyrzucił w górę morze konfetti, co na pewno wyróżniło to spotkanie w obecnych coraz bardziej szarych na stadionach czasach. Ponadto w Kotle cały mecz wiszą dwa transparenty – pierwszy odnoszący się do prowokacji dokonanej przez POlicję w celu rozbicia Marszu Niepodległości, a drugi dla jednego z aktywnych kibiców, któremu nie dane jest normalne wspieranie Kolejorza.
Tego dnia licznie wspierały nas wszystkie zaprzyjaźnione ekipy, należy wśród nich wyróżnić Cracovię, która pojawiła się z kilkoma flagami w 100 osób.
Przed nami końcówka rundy – do Bielska nie jedziemy w związku z zamkniętym sektorem, potem ostatni mecz na Bułgarskiej w tym roku ze Śląskiem i tydzień później wyjazd do Kielc.