Lech Poznań – Legia Warszawa, 19.03.2016
Zapowiadany jako starcie gigantów mecz był nim naprawdę tylko na trybunach. Emocji nie brakowało.
Przygotowania i mobilizacja na ten mecz trwały bardzo długo. Bilety zostały tradycyjnie wyprzedane na sporo czasu przed spotkaniem. Jak zawsze do 15 tysięcy co są z Lechem zawsze, doszło 10 tysięcy, które chodzą na „te lepsze mecze” i kolejne 15 tysięcy fanów dobrej piłki, antyfanów Legii i innej maści dziwnej wiary. Jak co mecz z Legią, Kocioł, a także osoby odpowiedzialne za oprawę naszych meczów musiały zmierzyć się z tą mieszanką i dzikim tłumem. Oczywiście chodzi tylko i wyłącznie o motywację przyjścia na stadion, bo sam pełny obiekt robi niesamowite wrażenie i zwiększa możliwości o czym jednak za chwilę. Wiadomo, że ligowa młócka, albo mecz w środku tygodnia nie przyciągnie regularnie 30 tysięcy i więcej na stadion, ale jednak kontrast między meczem z Zagłębiem we wtorek, a tym sobotnim z Legią wydawał się zbyt duży.
Poza kibicowskimi aspektami, spotkanie miało jak zawsze wiele smaczków i olbrzymie ciśnienie sportowe. Największe emocje rozpalał oczywiście Kasper Hämäläinen, który w żenującym stylu zamienił Lecha na Legię i jeszcze żałośnie się z tego tłumaczył. Na nim skupiła się uwaga i nienawiść wszystkich nas, aczkolwiek najbardziej żenował tutaj styl pożegnania, bo sam zawodnik nie był dla nas i nie mógł być nikim więcej jak płatnym najemnikiem. Dobrze jednak ostro reagować na takie zagrywki, choćby dla przestrogi dla młodszych zawodników, którzy skuszeni warszawskim eldorado (nieporadność organizacyjno-finansowa ludzi zarządzających naszym klubem to osobny rozdział, w kontekście wyniku meczu celnie ujęty przez Józefa Djaczenkę) nie przywiązują wagi do rzeczy dla kibiców świętych. Wobec występku Fina zareagowaliśmy już zimą, wywieszając na treningu odpowiedni transparent z przestrogą dla kolejnych, którzy o takim ruchu myślą. Mecz miał być okazją do pociśnięcia kłamliwego piłkarzyny ostatecznie. Legia sprytnie rozegrała sprawę, do ostatnich chwil tworząc zasłonę dymną wokół nie tyle występu zawodnika co w ogóle jego przyjazdu do Poznania. Przed meczem świetną akcję przeprowadził STS, który wymieniał koszulki zdrajcy na trykot Dawida Kowackiego, a akcji nadał nazwę „OdHam się”. Pod koniec drugiej połowy okrzyknięty Judaszem i wcześniej wielokrotnie zbluzgany przez cały stadion wszedł na boisko wśród ogłuszających gwizdów. Te łącznie z bluzgami towarzyszyły mu przez cały czas jego obecności na boisku. Poleciało też w niego wiele przedmiotów, tak jak wcześniej w innych zawodników znienawidzonego rywala. Niestety upiekło się Nikoliciowi, który prowokacyjnie podbiegł pod Kocioł po bramce, ale ogólnie zawodnicy Legii zostali przyjęci i potraktowani w odpowiedni sposób.
Podgrzana atmosfera i nakręcona nienawiść to nieodłączny element tej rywalizacji i taki stan musi trwać. Odpowiednio przywitał w nowych barwach Fina Łukasz Trałka, który ostrym wejściem zaliczył przy okazji najlepszą akcję boiskową ze strony Kolejorza. Reszta stłamszonych piłkarzy nie dała rady i była wyraźnie słabsza. I to był jedyny brakujący element, bo trybuny tego dnia spisały się świetnie.
Przede wszystkim należy wspomnieć o oprawach. Pierwsza z trzech zaprezentowanych choreografii została pokazana na trybunie imienia Henryka Czapczyka. Na obydwu piętrach z 11 tysięcy kartonów podczas wyjścia piłkarzy z tunelu utworzony został napis „Kolejorz”, czcionką znaną z naszej legendarnej flagi. Białe litery z czarnym konturze znajdowały się na tle w 6 odcieniach niebieskiego, przechodzącego płynnie od środka na boki od błękitu do granatu. Przerwa między piętrami została wypełniona transparentem, który wyklejony został 2100 sztukami kartonów. Transparent miał wymiary 4,5 metra na 125,5 metra.
Chwilę później kolejna oprawa została zaprezentowana w Kotle. Wyklejone niebieską folią transparenty – górny o wymiarach 100 na 3 metry i dolny o wymiarach 68 na 3 metry – prezentowały hasło „Wielkopolska to nasz dom – Kolejorz dumą, sercem, krwią”.
Do hasła rozciągnęliśmy malowaną sektorówkę składającą się z szerszej części górnej (wymiary: 13,5 na 68 metrów) oraz węższej dolnej (wymiary: 13,5 na 16,5 metra). Ta przedstawiała 8 herbów wielkopolskich miast, najbardziej zaangażowanych w sportową aktywność kibicowską: Gostynia, Piły, Środy Wielkopolskiej, Leszna, Koła, Ostrowa Wielkopolskiego, Jarocina i Gniezna.
Głównym motywem była stara i bardzo dobrze znana grafika z flagi Szwadronu Gostyń, która debiutowała na naszych płotach na początku XXI wieku. Całość została dopełniona 4 tysiącami niebieskich i białych sreberek, które niestety w związku z utrudnioną komunikacją nie zostały przez wszystkich w porę podniesione. Po odpowiednim naciągnięciu oprawy nad sektorówką w klasycznej linii odpalonych zostało 60 czerwonych rac.
Trzecia oprawa miała miejsce w 2 połowie. Niedługo po przerwie w Kotle odpalone zostało 1200 sztuk białych 90-sekundowych stroboskopów, które przez długie minuty dały fajny efekt w akompaniamencie dopingu, a przy okazji konkretnie zadymiły boisko, przez co spotkanie zostało przerwane na 7 minut.
- trybuna imienia Teodora Anioły – 8753,42 złotych,
- trybuna imienia Edmunda Białasa – 4123,87 złotych,
- trybuna imienia Henryka Czapczyka – 4120,62 złotych.
Wrzucającym dziękujemy, to wreszcie są kwoty, które ułatwiają działania przy organizacji opraw na meczach Kolejorza. Jedynym smutnym wnioskiem jest kwota zebrana na trybunie Czapczyka, gdzie wydawało się zasiadają ci którym poza Kotłem oczywiście najbardziej zależy. Pokaz swojej obojętności ta trybuna dała także podczas prezentowania pierwszej oprawy, kiedy opornie szło zrozumienie przez zgromadzoną tam gawiedź, że mają podnieść kartoniki i odpowiednio naciągnąć transparent.
Fotogaleria Pawła Stobińskiego
Fotogaleria Michała Skrzypczaka
*
Podczas spotkania doszło także do wydarzeń dramatycznych – jeden z kibiców zasłabł na górnym poziomie Kotła i niestety mimo reanimacji i przewiezienia do szpitala zmarł. Rodzinie i znajomym składamy najszczersze kondolencje i wyrazu współczucia.
***
Przed nami długa przerwa od stadionowych emocji. W tym tygodniu należy się zapewne spodziewać kar od Komisji Ligi, a na Bułgarskiej widzimy się 1 kwietnia. W piątkowy wieczór, o 20:30 podejmujemy na Bułgarskiej Śląsk Wrocław, potem w tygodniu jedziemy do Sosnowca po awans do finału Pucharu Polski.