Lech Poznań – Piast Gliwice, 23.08.2015
Niedziela, 15:30, ładna pogoda. Idealne warunki do gry w piłkę nożną. Niestety kolejny raz wydarzyło się coś niezrozumiałego. Drużyna, która ponad dwa miesiące temu, zdobywała
mistrzostwo Polski, nie potrafi wygrać u siebie z liderującym, ale jednak tylko Piastem Gliwice.
Na trybunach stawiło się 17456 osób. Frekwencja zatem trochę podskoczyła, ale nadal szału nie ma, po raz kolejny średnio wyglądał Kocioł. Ten był za to tym razem nieco inaczej oflagowany. Na górnym poziomie przez cały mecz wisiał trans „Gucio trzymaj się, pozdrowienia do więzienia”, obok jedynej tego dnia flagi grupowej – Szwadronu Gostyń.
Poza nią na płocie zawisły flagi: „Miasto złą sławą owiane”, „Kolejorz”, nowa i stara wersja fany „Pyrlandia”, „Extreme Hobby, „Imperium Poznańskie”, „Forza Lech”, „Bułgarska”, „Desperados”, i „Forever Lech”. W drugiej połowie na flagach powiesiliśmy także transparent o treści: „23.08.1980 – 35 lat! Bułgarska 5/7 – Legenda wiecznie trwa!”, przypominający, że właśnie wczoraj obchodziliśmy 35 rocznicę otwarcia stadionu przy Bułgarskiej.
Szczególna rzecz rozłożona była także na buforze przy sektorze gości – tam dzięki inicjatywie i uprzejmości Star-Typ Sponsor zaprezentowaliśmy hasło #UwolnićMaćka. STS wsparł także akcję dla kibica Legii, udostępniając powyższy hashtag na bandach reklamowych, przez co pojawiał się on regularnie w trakcie trwania spotkania. Trzeba oddać szacunek włodarzom STS za taki gest wobec kibiców, wśród takich firm i w światku biznesu i modern footballu niemal niespotykany lub wręcz niemile tam widziany. Oczywistym jest przy tym, że dla firmy jaką jest STS, jest to forma pucki do kibiców. Jednak, jeżeli mają przymilać się takimi sytuacjami, w której nagłaśniają absurd działania służb w tym kraju i wspierają słuszną sprawę, to należy temu
przyklasnąć.
Przy lipnej frekwencji w Kotle, prowadzący tego dnia doping Kotara, robił co mógł by rozkręcić zabawę. Stąd kolejny raz miała miejsce rywalizacja na doping między górą, a dołem Kotła i tym podobne, kombinowane zabawy z dopingiem. Jak to mówią, momenty były. Od początku meczu długo ciągnięte było Kolejorz gol! na przemian z klaskaniem i bez, momentami na odpowiednim pierdolnięciu. W drugiej połowie doping mocno siadł, zmianie takiego stanu rzeczy nie ułatwiali piłkarze, którzy zdecydowanie pozapominali jak gra się w piłkę. Mimo niekorzystnego wyniku, do samego końca Kocioł niósł lechitów dopingiem do walki, bez pocisków i jazdy po piłkarzach.
Dopiero po końcowym gwizdku, graczy pożegnały gwizdy oraz zapodane z Kotła: Na puchary się spinacie, w ekstraklasie chuja gracie! – co najlepiej określa aktualną postawę piłkarzy.Niestety wszystko to przypomina historię sprzed pięciu lat, kiedy w lidze cieniowała, by osłodzić to kilkoma błyśnięciami w pucharach. Poza aspektem piłkarskim warto jednak pamiętać, że przyczyniło się do ogólnej degrengolady klubu i roztrwonienia mistrzowskiego potencjału. Ostatnie posunięcia klubu, ceny biletów, niższa frekwencja oraz kwestie obiektywne (frajerskie kary z UEFA) prowadzą nas niestety tą samą drogą.
Kibice Piasta stawili się na sektorze gości w 278 osób. Powiesili między innymi flagę zgodową „Bate-Piast”, „Legion Gliwice” oraz reprezentacyjną. Weszli w trakcie pierwszej połowy i śpiewali cały mecz. Zwłaszcza po golu widać było, że doskonale się bawili bez koszulek.
Doping prowadzili jeszcze po meczu – zdecydowanie pomaga im sportowa fala na której się znaleźli – wygrane na Łazienkowskiej i Bułgarskiej, w krótkim odstępie czasowym – to olbrzymie zaskoczenie pewnie także dla kibiców z Gliwic. Piast machał także flagami w barwach przez większą część spotkania.
***
My tymczasem nieco odpoczniemy od meczów na Bułgarskiej i może paradoksalnie taka przerwa wszystkim się przyda. Obyśmy meczem z Podbeskidziem weszli w nowy etap i ponownie znaleźli radość i pasję, która niezmiennie towarzyszyła nam od wiosny, ale ostatnio z wielu powodów trochę osłabła. Bez względu gdzie w sensie piłkarskim będziemy 12 września, każdy niech zmobilizuje się na tę z pozoru szarą i zwyczajną ligową młóckę. Tymczasem, widzimy się na Węgrzech!