Lech Poznań – Sandecja Nowy Sącz, 16.07.2017
Ligowa inauguracja za nami! Na start podejmowaliśmy beniaminka z Nowego Sącza.
Sezon mimo wakacyjnej pory zaczyna się rozkręcać. Po wyjątkowo krótkiej przerwie między sezonami i pierwszych meczach w europucharach ruszamy na dobre – zaczęła się liga. Przedsezonowa rewolucja kadrowa, korzystna otoczka wokół klubu i jego kondycja organizacyjna, a także nowy sponsor, którego prezes jest wiernym kibicem Kolejorza – wszystko to nakręciło koniunkturę i zachęciło ludzi do przyjścia na stadion. Frekwencja na poziomie 18667 kibiców w wakacyjny, niedzielny wieczór to wynik bardzo dobry. Dość powiedzieć, że jest to najwyższa frekwencja w pierwszym ligowym meczu na Bułgarskiej w sezonie od pełnego otwarcia przebudowanego stadionu!
Naszym przeciwnikiem był absolutny beniaminek z Nowego Sącza, który postawił się na boisku w ambitny sposób, wspierany przez 280 kibiców na swoim debiutanckim wyjeździe w ekstraklasie.
Przyjezdni wywiesili 4 flagi i dopingowali swój zespół cały mecz.
My tymczasem zaczęliśmy spotkanie od oprawy.
Zaprezentowaliśmy sektorówkę o wymiarach 25 na 26 metrów przedstawiającą dwóch żołnierzy w okopie pod ostrzałem, którzy jednak przygotowują się do ataku.
Na mundurach mieli niebiesko-białe elementy. Całość utrzymana była za to w szaro-czarnej tonacji, a sektorówkę dopełniały czarne wypełnienia z materiału i folii.
Na przednim płocie znajdował się malowany transparent o wymiarach 68 na 3 metry, stylizowany na maszynopis rozkazu, o treści: „Zawsze na froncie walki o mistrzostwo”.
Po odpowiednim naciągnięciu sektorówki i podniesieniu folii dookoła żołnierzy rozgrzała wojenna zawierucha, którą idealnie odtworzyło 40 czarnych świec dymnych i 150 żółtych ogni wrocławskich.
Oprawa wreszcie wyszła tak jak powinna, mimo tradycyjnie silnego i zachodniego wiatru.
Przed prezentacją w Kotle pokazana została nowa sektorówka – koszulka.
Po oprawie w Kotle powiesiliśmy stałe oflagowanie i ruszyliśmy z dopingiem.
Mieliśmy lepsze chwile, ale wydawało się, że część z nas jest myślami na wakacjach. Doping na meczu z FK Pelister był nieco lepszy, a teraz, zwłaszcza w drugiej połowie sprawiliśmy wrażenie jakby coś nas zablokowało niczym piłkarzy na murawie. Ci wymęczyli bezbramkowy remis i wlali jeszcze większą niepewność w nasze, przed sezonem, ponownie pełne nadziei i pewności serca.
Wszyscy myślimy już bowiem o czwartkowym rewanżu z FK Haugesund, który, na co liczymy, zakończy się pewnym zwycięstwem i awansem, co zamaże fatalne wrażenia po meczu wyjazdowym. W następnej rundzie, prawdopodobnie trafimy na holenderski FC Utrecht, a ewentualny wyjazd do Holandii zapowiada się bardzo interesująco.
***
Plan na ten tydzień jest zatem już znany – w czwartek musimy pomóc drużynie w walce o awans do III rundy eliminacji Ligi Europy, a dla nas najlepszą nagrodą będą kolejne przygody wyjazdowe, tym razem prawdopodobnie w kraju tulipanów.