Lech Poznań – Śląsk Wrocław, 28.02.2018

Liga przyspieszyła na dobre, wspieraliśmy Lecha na drugim meczu w ciągu 4 dni, a za kolejne trzy – wyjazd do Warszawy.

Sezon przed wielkim turniejem jak Euro czy Mundial zawsze jest zwariowany, szczególnie przy formacie ESA37, który niestety został przyklepany na kolejne sezony. Na początku było niby fajnie, bo było o te 3-4 wyjazdy w sezonie więcej, jednak po 2-3 kampaniach wyprawy w maju do stałego zestawu miast, trochę się przejadły. O wiele lepiej byłoby powiększyć ligę do 18 zespołów, co wpuściłoby do nieco skostniałej ligi trochę świeżości, przez wyjazdy – patrząc na czołówkę I ligi – na przykład do Częstochowy czy Opola.

Wracając do początkowej myśli, we wtorek i środę ligowcy rozgrywali jedną z trzech kolejek, przypadających w tym sezonie w ciągu tygodnia. O ile mecze o 20:30 mają w dni powszednie jakiś sens, o tyle o 18:00 raczej niewielki, na szczęście nasz mecz był w grupie tych późniejszych. Tak się jednak złożyło, że Polskę nawiedziły w ostatnich dniach syberyjskie mrozy, o czym ponad pół tysiąca fanatyków przekonało się na własnej skórze w niedzielę w Kielcach. Dodając do tego tradycyjną ligową mizerię piłkarską (w tej chwili chyba tylko Jagiellonia gra tutaj w coś przypominającego futbol) otrzymaliśmy całkowicie bezsensowną kolejkę, rozgrywaną praktycznie tylko dla zadowolenia telewizji i wywiązania się z umów sponsorskich. Garstka widzów na niemal każdym meczu była tego najlepszym dowodem.

U nas nie było inaczej, chociaż w kontekście wymagań piłkarskich „poznańskiej publiki” i tak nie było źle. Najliczniej oczywiście zebrali się ci najwierniejsi, czyli kibole z Kotła, którzy bez względu na pogodę, styl gry piłkarzy (z grubsza niezmienny od lat), a także inne przeciwności zawsze będzie zdzierać gardła za swój ukochany klub i przychodzić na swoją trybunę. W sumie mroźny, środowy wieczór spędziło na Bułgarskiej 4376 kiboli, którzy na koniec meczu zostali wynagrodzeni fragmentem niezłej gry i 2 golami Kolejorza, co dało nam zwycięstwo.

Wcześniej mecz był zwykłą ligową kopaniną, co nie umknęło naszej uwadze i zostało odpowiednio skomentowane, bluzgami Kurwa mać, Kolejorz grać!, a także porcją szyderstw z tego co dzieje się z tą drużyną.

Mimo nieobecności kibiców gości (z powodu zakazu) nie omieszkaliśmy kilkukrotnie pocisnąć wrocławskich meneli.

Tradycyjnie pozdrowiliśmy zgody, a także rozgrzaliśmy się przy standardowym repertuarze – niektórzy na tyle, że kilka minut bawili się bez koszulek.

Rozgrzać kibiców miała także herbata, którą klub miał rozdawać za darmo. O ile dawanie komuś czegokolwiek za darmo budzi sprzeciw każdego rozsądnego człowieka, o tyle taki gest ze strony klubu, który bierze niemałe pieniądze za karnety i bilety w porównaniu do oferowanej jakości widowiska, w takich warunkach atmosferycznych był w miarę sensowny. Niestety, wydanie kubka z gorącym napojem przerosło organizacyjnie klub, mimo ledwie ponad 4 tysięcy osób na trybunie. A to brakowało karteczek – których idea była poroniona, bo trzeba było po prostu wydawać napój każdemu do oporu, a to brakowało wody. Z sensownego – w kontekście pogody i tego co dzieje się na boisku – pomysłu, wyszedł strzał kulą w płot.

Kocioł tego dnia dopingował tylko z dolnego poziomu, który przyozdobiły nasze naczelne płótna, a na barierce I piętra zawisła flaga „Kibolski Klub Sportowy”. Na przednim płocie dodatkowo pojawiła się flaga „Śmierć Wrogom Ojczyzny”, stylizowana na naszywkę z mundurów tak zwanych Żołnierzy Wyklętych, czyli żołnierzy Polskiego Podziemia Antykomunistycznego, walczących w powstaniu przeciwko komunistycznej władzy, zainstalowanej w Polsce po 1944 roku.

Nasze środowisko znacznie przyczyniło się do odkłamania i odkrycia czynów, historii i życiorysów Wyklętych, których kolejny Narodowy Dzień Pamięci obchodzimy już dziś, 1 marca. Flaga „Śmierć Wrogom Ojczyzny” przypominała o dzisiejszym dniu i jego wielkich bohaterach, których pamięć uczcimy o 19:00 pod Pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego, na Alejach Niepodległości. Warto przez te kilka marcowych dni pochylić się nad coraz bogatszym programem obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, tym bardziej, że jego część organizuje nasze środowisko. Tak będzie między innymi w Pile, gdzie w sobotę odbędzie się Marsz Pamięci, a także wiele innych ciekawych wydarzeń.

***

Tymczasem już w niedzielę wyjazd do Warszawy, na który są jeszcze – w sklepie TIFO oczywiście – bilety. Przestańcie zamulać, płakać i narzekać na forach, bierzcie bejmy i idźcie się zapisać. Jesteśmy kibolami Lecha Poznań i jedziemy do Warszawy po zwycięstwo, które odmieni ten sezon i nastroje. Jak komuś jest zimno, nie podoba mu się taktyka tego czy innego trenera, albo dziwi się, że Kocioł nie reaguje na to, że jeden czy drugi pastuch na boisku, po raz 542 w ostatnich 10 latach nie umie prosto kopnąć piłki, to niech zostanie w domu – widocznie prawdziwe kibicowanie nie jest dla niego. Z pozostałymi – widzimy się w Warszawie!