Lech Poznań – Zagłębie Sosnowiec, 15.03.2016
Pierwszy krok do wielkiego finału Pucharu Polski za nami.
Za nami całkiem dobry, kibolski mecz. Po ponad 8 latach znów podejmowaliśmy na Bułgarskiej Zagłębie Sosnowiec. Zarówno my jak i ekipa gości mobilizowaliśmy się na ten dzień. Dla nas było to przetarcie przed sobotnim meczem z Legią, dla nich wyjazd sezonu. W efekcie było to dobre klimatyczne spotkanie, utrzymane w o wiele fajniejszym klimacie niż nadchodzące szaleństwo i masówka z odwiecznym wrogiem, chociaż i ta swoją magię ma, ale o tym pod koniec.
Mecz zgromadził 12885 osób, z czego najwięcej zjawiło się w Kotle. W sobotę będzie na Bułgarskiej 40 tysięcy ludzi, ale to właśnie wtorek pokazał kto jest fanatykiem, a kto pamięta o Lechu tylko od święta. Doping jak to w przypadku takiej liczby był głośny, jednak mieliśmy parę słabszych momentów. Od początku rundy pojawiają się problemy techniczne z nagłośnieniem, ciągle też bębny nie są słyszalne na odpowiednim poziomie. Mimo to Kotara odpowiednio rozkręcił Kocioł i wiele przyśpiewek wyszło bardzo dobrze. Po raz pierwszy na Bułgarskiej pojawiła się melodia z Zabrza i Chorzowa:
Hej piłkarzu na boisku tym,
zapierdalaj ile w nogach sił,
Kolejowy herb na piersi,
Fani najwierniejsi,
Na zwycięstwo przyszedł czas
Lalala
To Lech Poznań ukochany,
Dla Ciebie śpiewamy, Hej Kolejorz KKS!
Lalala, hej Kolejorz KKS!
Wyszła ona nieźle, ale trzeba śpiewać ją (podobnie z resztą jak wszystko inne) o wiele wolniej, szczególnie w Kotle, gdzie trzeba pilnować tempa każdego z pięter. Poza tym w pamięć zapadła Braga, która przyniosła nam gola. Oczywiście nie mogliśmy zapomnieć o długo nie widzianych gościach – Dzisiaj Zagłębie dostanie chujem po gębie i długo śpiewane Jebać, jebać Zagłębie! – niosło się wielokrotnie w kierunku klatki dla przyjezdnych.
Ci od rana zasypywali internet fotkami z trasy, widać było, że dla wielu z nich był to wyjazd sezonu, a dla niektórych pewnie i życia. Pod stadion dotarli dość późno autokarami i autami. Bardzo dobrze oflagowali swój sektor, a przede wszystkim wraz z BKSem Bielsko i Legią stawili się w klatce w 1564 osoby.
W kilku momentach potrafili bardzo głośno ryknąć, generalnie nieźle dopingowali cały mecz, wreszcie motywując Kocioł do stale wysokich obrotów, a taki dodatkowy bodziec zdarza się bardzo rzadko, w związku z mizerną prezentacją wyjazdową przyjeżdżających do nas ekip. W drugiej połowie goście odpalili kilkanaście rac, które na moment zadymiły część boiska. W drugiej połowie dopingowali także bez koszulek.
U nas także nie zabrakło atrakcji ultras w postaci pirotechniki. W Kotle po raz pierwszy od dawien dawna zagościły wulkany, które niestety nieco rozczarowały swoją mocą.
Mimo to nawiązały choć w ułamku do starych czasów, choć ówczesne wulkany zalewały Kocioł prawdziwą falą iskier.
W Kotle powiewało także 12 flag na kij z emblematami, a na barierkach zawisło stałe oflagowanie.
W przedmeczowym wątku na forum wspominane były poprzednie mecze z Sosnowcem, a także standardowo klimat tamtych lat. Mecz wtorkowy pokazał, że w tych, owszem niezbyt ciekawych czasach, możemy się dobrze bawić i stworzyć dobre kibicowskie widowisko, nawet w otoczce nowego stadionu i w całej obecnej modern-erze. Swego czasu napisaliśmy tekst pod tytułem „Ku pokrzepieniu serc„, który dowodził, że także w pogardzanych przez wielu czasach najnowszych można konkretnie bawić się w dobrym kibolskim stylu, jak i prezentować nasze wartości oraz wizję świata. Tekst powstał niemal równo dwa lata temu, a my zastanawiamy się nad jego drugą częścią, patrząc na falę narzekania oraz malkontenctwa, ogólne zniechęcenie, ale przede wszystkim ze względu na to, że przez te dwa lata przeżyliśmy kolejne wspaniałe mecze.
Po meczu nie zapomnieliśmy o zakomunikowaniu piłkarzom, że w sobotę wynik może być tylko jeden, a także wymieniliśmy po raz kolejny uprzejmości z gośćmi.
W sobotę czeka nas jak zawsze wielki, ale także ciężki mecz. Balast gawiedzi i jednomeczowców musi zostać okiełznany przez stałych bywalców Bułgarskiej i fanatyków, co w ostatnich latach się udawało. To ta negatywna strona tego meczu, bo z drugiej strony jest to jedyne w swoim rodzaju starcie, które ma swoją historię, bogate tradycje i wiele podtekstów. Historyczna nienawiść, także z powodów dalekich od futbolu zbudowała unikalny ładunek emocji, które są nadal podgrzewane, a historia ciągle pisze się dalej. Ten mecz to tradycja nienawiści, wielkie starcie na boisku jak i na trybunach, dwóch topowych polskich ekip. Zadbajmy o to by te rywalizację na wszystkich frontach wygrać i pokażmy się z jak najlepsze strony na tym meczu.
***
Po Legii czeka nas dłuższa, 10-dniowa przerwa, wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i nie ma kolejki w Święta Wielkanocne. Na Bułgarską wracamy 1 kwietnia, meczem ze Śląskiem.