Legia Warszawa – Lech Poznań, 16.09.2018
Meczem z Legią rozpoczęliśmy wrześniowy maraton wyjazdowy.
W ciągu 10 dni pojedziemy za Kolejorzem w Polskę trzykrotnie. Wczoraj byliśmy w Warszawie, już w piątek jedziemy do Gdyni, a we wtorek, 25 września, po 10 latach przerwy udamy się na mecz z Łódzkim Klubem Sportowym.
Tymczasem niedziela upłynęła nam na wyprawie na znany i niewdzięczny teren, czyli Łazienkowską 3, gdzie nie widziano nas ponad pół roku. Po raz kolejny zadrwiliśmy z Komedii Ligi i mimo nałożonego na nas zakazu stawiliśmy się z flagami i dopingiem na sektorze gości, a do tego wszystkiego przyjechaliśmy do Warszawy pociągiem specjalnym. Tym środkiem lokomocji pojechaliśmy na wyjazd po raz pierwszy od maja, także dla wyjazdowiczów na pewno był to miły wyjątek od wyjazdów samochodowo – autokarowych.
Mimo to niewiele osób doceniło fakt, że możemy mimo przeciwności pojechać na wyjazd, w dodatku specem i wspierać Lecha w walce z odwiecznym rywalem, bo stawiło się nas 977, najwierniejszego składu.
Zajęliśmy głównie górne piętro, które solidnie nabiliśmy i oflagowaliśmy w I połowie płótnami grup, fanklubów, czarną „Lech Poznań” oraz brytyjką KSZO, a w II fanami „Pyrlandia” i „Fanatycy”.
Na sektor weszliśmy sprawnie, mimo że niestety wciąż warszawska psiarnia stosuje manewr przewożenia nas na dwie tury, co zwłaszcza na powrocie jest zwykłym skurwysyńskim utrudnieniem i robieniem nam na złość.
Mimo, że forma z początku sezonu prysła, wszyscy jechaliśmy do Warszawy z nadziejami, że w starciu z również słabą w tym sezonie Legią nasza drużyna wykrzesze z siebie dodatkowe siły i powalczy o pełną pulę. W tym celu potrzebne było nasze głośne wsparcie, które staraliśmy się zapewnić. Oprócz Jesteśmy zawsze tam, rozgrzaliśmy się trochę bluzgami na miejscowych, którzy reagowali gwizdami, a potem ripostami w naszym kierunku. Niestety nasze nadzieje okazały się płonne – piłkarze zawalili mecz po całości, można powiedzieć że wręcz oddali walkowerem. Słaby piłkarsko rywal był do ogrania, niestety poza szkolnym błędem Janickiego nasz zespół nie podjął w ogóle walki, przebiegł 10 kilometrów mniej niż rywale i wykonał 800 metrów mniej sprintów. Stracony gol podciął nam skrzydła i jak to na Łazienkowskiej bywa przy takim wyniku ciężko było już nam wokalnie przedrzeć się przez euforię legionistów.
Ci zmobilizowali się specjalnie na mecz z nami, bo przyszło ich ponad 22 tysiące, czyli 2 razy więcej niż na poprzednie spotkanie domowe. Na początek meczu zaprezentowali oprawę odnoszącą się do kryzysu sportowego ich drużyny i zapewnieniu, że są razem z nią także w ciężkich chwilach, która trochę przeczyła fatalnej frekwencji latem po kompromitacjach w pucharach, a także hasłach zapowiadających kolejne siłowe rozwiązania wobec kopaczy, a także o braku dopingu przy dalszej fatalnej postawie klubu i zespołu. Prosto namalowana oprawa, niestety po angielsku, idealnie wpasowała się jednak w to co stało się na murawie, a zespół po zdobyciu gola zapewne planowo podbiegł pod Żyletę aby tam cieszyć się razem z fanami. Warszawiakom po raz kolejny wyszło zgranie kibicowskich planów z postawą sportową drużyny, czego my ciągle nie możemy się doczekać z winy naszych piłkarzy. W drugiej połowie miejscowi zaprezentowali także pokaz pirotechniczny w postaci nieźle wyglądających stroboskopów które rozświetliły Żyletę, pełną flag na kij i transparentów w stylu włoskim.
Nam pozostało pocisnąć piłkarzom i po raz kolejny wrócić z Warszawy z niczym. Po tym jak drużyna podeszła pod sektor usłyszała Wstyd, wstyd Kolejorz!, Zero ambicji!, a także Wielkich gwiazdorów zgrywacie – zawsze tu wpierdol zbieracie!
Po spotkaniu pozostało nam tradycyjne oczekiwanie na wyjście i ponowna mordęga na dwie tury. Powrót baną minął planowo i bez przygód.
Na koniec jeszcze podsumowanie wszystkich naszych wizyt na nowym stadionie Legii, oczywiście z wliczoną wczorajszą.
*
16 września 2018
Legia Warszawa – Lech Poznań
Ekstraklasa, 8. kolejka
Stadion Wojska Polskiego
Lech: 977
Flagi: 10
Widzów: 22731
***
Teraz przed nami wspomniany wyjazd do Gdyni i Łodzi. Na stronie można przypomnieć sobie nasze wyjazdy do Miasta Morza i Marzeń w XXI wieku, a także do Łodzi. Przy okazji meczu z Rodowitymi można także prześledzić nasze wyjazdy w Pucharze Polski poza finałami, gdzie nie brakuje osobliwych wypraw i ciekawych fot oraz relacji.