Legia Warszawa – Lech Poznań, 25.10.2015

Trzy dni po meczu w słonecznej Italii odwiedziliśmy dobrze nam znany sektor gości na Łazienkowskiej 3.

Powracających z Włoch wyjazdowiczów przywitała szara, jesienna i deszczowa pogoda. 10 lub nawet więcej stopni mniej niż we Florencji nie było oczywiście przeszkodą by wspierać swój ukochany klub. W Warszawie stawiło się nas 856. Wśród nas Kolejorza dopingowało dwóch piłkarzy znanych z ekstraklasy – Jan Bednarek i Sergiusz Prusak. Większość podróżowała pociągiem specjalnym, który bez przygód dotarł na Warszawę Zachodnią chwilę po godzinie 15-tej. Potem tradycyjna, dwuturowa przejażdżka na stadion i wchodzenie, które przy Łazienkowskiej jest dość sprawne. Główną robotę robią czytniki dowodów, szkoda, że to tylko wyjątek na wyjazdowej mapie Polski.

Wszyscy jadący zdążyli wejść na sektor na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Do dyspozycji tym razem mieliśmy tylko górę sektora, co miało swoje plusy, bo mogliśmy lepiej „nabić” go wiarą. Na barierce powiesiliśmy główną flagę „Miasto złą sławą owiane”, a po boku „Fanatycy” i „Veni Vidi Vici”, która po meczu została przewieszona i była też widoczna na głównej naszej fanie. Poza tym na sektorze podczas meczu powiewało kilka flag na kijach.

Legia - Lech, 25.10. 2015 (13)

Doping, jak to na naszą wizytę na Ł3 przystało był dobry, chociaż w obecnych okolicznościach oraz przy wyniku meczu powinien być lepszy. Przy obecnej degrengoladzie klubu i totalnym braku zaufania „zwykłych” kibiców, jadący do Warszawy zdawali się być naprawdę zagorzałymi fanatykami, którzy oddadzą za klub wszystko. Powtórnie wypada napisać – było nieźle – momentami bardzo dobrze, ale mogło być o wiele lepiej. W pierwszej połowie zapadło w pamięć zwłaszcza Dziś Lech mecz swój gra, a także Na trybunach śpiew, zaś w drugiej odsłonie konkretnie wyszło śpiewane w samej końcówce chorwackie. Bardzo dobrze, jak na mecz z odwiecznym rywalem przystało, słyszalne były też liczne bluzgi. Przed meczem doszło do ciekawej wymiany zdań pomiędzy nami i  Żyletą. Miejscowi sugerowali nam spadek w związku z haniebną postawą piłkarzy, my jednak nie pozostaliśmy dłużni i uciszyliśmy ich śpiewając Gdzie twoje berło?! Poza tym często podczas meczu następowała wymiana poglądów i bluzgów. Na koniec meczu kilkukrotnie przypomnieliśmy napastnikowi Legii, Nikoliciovi, jaki był wynik meczu. Węgier serbskiego pochodzenia, kilkukrotnie wypowiadał się z pogardą o Lechu w przedmeczowych wywiadach.

Legia - Lech, 25.10. 2015 (15)

Mimo to przed samym meczem doszło do ważnej i w pewnym sensie wzruszającej chwili. Oto na nasz sektor wszedł Maciek, czyli Maciej Dobrowolski. Znany większości z transów i akcji pod szyldem #UwolnićMaćka. Maciek to wieloletni fanatyk Legii, który w 2012 roku został powinięty i spędził w areszcie długie 3,5 roku, bez postawienia zarzutów, w wyniku zeznań konfidenta Marka „Haniora” Hanny. Maciek w wielu wywiadach podkreślał, że szczególnie chwyciło go za serce wsparcie od nas – znienawidzonych wrogów – między innymi poprzez transparent wywieszony na meczu o Superpuchar Polski. Maciek postanowił samodzielnie i twarzą w twarz podziękować nam za wsparcie, więc na kilkadziesiąt sekund dostał nasz megafon i osobiście podziękował za wsparcie. Po gromkich brawach z sektora poleciało równie gromkie Hanior cwel, allez, allez, allez, które zdaje się słyszała też Żyleta. Po chwili wspólnie bowiem „pozdrowiliśmy” służby mundurowe. Maciek nie musisz dziękować – nie ma za co, Kibolska Polska zawsze razem!

Legia - Lech, 25.10. 2015 (18)eeee

Po meczu, przykazaliśmy kopaczom, by walczyli dalej. Cała ich postawa śmierdzi tym, że grali na zwolnienie trenera i swój cel osiągnęli. Nie wypowiadamy się kategorycznie, ale jeśli tak było to dla nas, kiboli tylko jeszcze bardziej bolesna lekcja. Oto grupka nażelowanych gwiazdorów, która owszem sporo osiągnęła, stawia się ponad wszystkich i robi co chce. Generalnie mamy w dupie jak traktuje podwładnych w klubie, ale nie mamy w dupie i nigdy nie wybaczymy hańbienia naszego klubu przez niemal 3 miesiące.

Legia - Lech, 25.10. 2015 (16)

Wracając do spraw kibicowskich, warto wspomnieć jeszcze o legionistach, którzy przed meczem zaprezentowali oprawę na Żylecie i połowie trybuny prostej, gdzie odwzorowali jedną ze swoich fan kartoniadą. Kartoniada wyszła dość nieźle, przy ogarnięciu jej pomagał też klubowy spiker. Pod koniec drugiej połowy Nieznani Sprawcy odpalili też kilkadziesiąt rac w rzędzie na piętrze Żylety nad flagami. Wśród nich było też nowe płótno „Miasto Stołeczne Warszawa”. Legioniści wywiesili też transparent poświęcony Powstaniu na Węgrzech z 1956 roku o treści 56Ban is Gyoztetek, Legyen ez most is igy”, czyli: „Wygraliście w 1956 r., wygrajcie i teraz”. Na trybunach zasiadło w sumie 26821 osób, co było najlepszą frekwencją na Legii w ostatnich meczach, jak widać spotkania z nami nadal elektryzują mieszkańców Mazowsza.

Po meczu sprawnie dotarliśmy na Warszawę Zachodnią i wróciliśmy specem do Poznania. Po drodze oczywiście mocno świętowany był koniec platformizmu – władzy, która represjonowała kibiców najbardziej w historii. Wiele osób do dziś ponosi konsekwencje tych rządów, wiele osób sporo zrobiło, by platfusy zostały odsunięte. Dziś Polska triumfuje, a w szczególności cieszy się kibolska brać.

POLSKA TO MY, A NIE DONALD I JEGO PSY!

PS. Teraz przed nami w środę wyjazd do Lubina. Zmobilizujcie się, idźcie do TIFO i kupcie bilet, widzimy się na sektorze!