Pogoń Szczecin- Lech Poznań, 22.11.2015

Za nami pierwszy wyjazd z listopadowego maratonu, kiedy w ciągu 8 dni, aż trzykrotnie wyruszymy w trasę za Kolejorzem.

Do Szczecina udaliśmy się pociągiem specjalnym. Podróż minęła bez przygód i punktualnie stawiliśmy się na peronie. Tam czekał już na nas komitet powitalny, tradycyjne powitanie i niestety ponownie cyrk z konwojowaniem nas na sektor. Co wyjazd do Szczecina to samo, aż do znudzenia. Drogę pod sektor, który widać z pociągu pokonujemy w dobre 20 minut, czekając aż milicja odegra swoje przedstawienie. Mozolnie przeprowadzony przemarsz to najzwyklejszy absurd, w którym chodzić może tylko i wyłącznie o prowokowanie i celowe obrzydzanie kibicom wyjazdu. Po tych zabiegach zrobiło się mniej miło.

Po wejściu na sektor kilkanaście osób zostało poproszonych na bok i w milicyjnych kabarynach usłyszało propozycje nie do odrzucenia. Zatrzymani mieli wybór – mandat za wszelakie poważne, mniej lub bardziej udokumentowane przestępstwa, które popełnili rzekomo na trasie krótkiego przemarszu – rzucenie niedopałka papierosa, przeklinanie i tym podobne – lub w razie nie przyjęcia świstka – noc na dołku i rozprawa dzień później. Mandaty posypały się dość mocno, za to wchodzenie szło wyjątkowo opornie. 3 mało kumate ochroniarki, które przeszukiwały papierowe listy z pomocą kolejnych ochroniarek, które musiały pomóc… czytać nazwiska z dowodów osobistych. Efekt był taki, że wszyscy znaleźli się na sektorze około 20. minuty spotkania. Nie omieszkaliśmy oczywiście skomentować tego stanu rzeczy i wykrzyczeliśmy w kierunku ochrony Wpuśćcie nas chamy – zamachów nie dokonamy!, a także tradycyjnie zaśpiewaliśmy milicji tak jak sobie na to zasłużyli.

Pogoń - Lech, 22.11. 2015 (10)

W sektorze stawiło się nas 880. Na sektorze powiesiliśmy 9 flag: „Extreme Hobby”, „Fanatycy”, „Pyrlandia”, czarną „Lech Poznań”, płótna grup ultras – „UL ’01” i „e-Lech ’02” i fany FC: „Gniezno”, „Szwadron Gostyń” i „Nadmorski”. Poza tym w drugiej połowie powiewały też 3 flagi na wędkach. Doping prowadził Kotara, wbrew pogodzie i nieco przygnębiającej szczecińskiej aurze starał się rozkręcić luźny, spontaniczny i radosny doping. Ten jak na szary, zimny, jesienny wyjazd nie był zły. Dużą jego część stanowiły bluzgi w kierunku miejscowych, które jak to w Szczecinie są dość różnorodne i rozbudowane. Poza tym nie zabrakło większości naszego repertuaru, także tego wyjazdowego, na czele z Na trybunach śpiew i Tam gdzie gra Lech, które śpiewaliśmy z podziałem na dwie strony. Na meczu ultrasi z pomocą Kotary odkurzyli też przyśpiewkę, która kiedyś zaistniała w naszym repertuarze. Jej tekst wrzucamy poniżej:

„Oooooo,
nasz Klub wspieramy go,
to fanatyczna banda,
za Lecha walka,
by zdobyć tron!”

Pogoń - Lech, 22.11. 2015 (5)

Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć o miejscowych, chociaż właściwie zasłużyli tylko na zasłonę milczenia. Przyszło ich na mecz 9234, co na ich stadionie wyglądało bardzo słabo. Fatalnie prezentował się młyn, w którym była ledwie garstka osób. Na początku meczu paprykarze zaprezentowali transparent – tu trzeba przyznać, że całkiem schludny o treści: „CHwała Wielkiej Drużynie Pogoni”, z czego wielkie litery były wyróżnione innym kolorem i tworzyły znany skrót. Potem wciągnięta została sektorówka, po której ściągnięciu… miejscowi wyrzucili serpentyny. Kilka osób liczyło, że zobaczy jakąś choćby śladową pirotechnikę, jednak mocno się przeliczyło. Po tej nędznej prezentacji transparent nie został zdjęty, a na niego powieszone zostały flagi, które u szczecinian prezentują się także bardzo słabo. Wokalnie także bryndza, więc ogólna prezentacja szczecinian u siebie była jedną z gorszych mizerii jaką mieliśmy okazję kiedykolwiek na stadionach widzieć.

Pogoń - Lech, 22.11. 2015 (1)1

Po meczu żmudne, choć w miarę krótkie oczekiwanie na sektorze na wyjście umilaliśmy sobie komentowaniem pracy sprzątających stadion, a także jak zawsze zabawnych w Szczecinie ochroniarzy. Szczególną uwagę zwróciliśmy na jednego z nich, który zapuścił się fizycznie i okrutnie spasł. I tak zaczęło się od uwag o niedopiętej z powodu wielgachnego brzucha kamizelki, a skończyło na wezwaniach do żywieniowej dyscypliny i innych poradach dietetycznych.

Potem zostaliśmy wypuszczeni i znów powolnym pochodem przeszliśmy do pociągu. Na peronie znów dała o sobie znać kurewska milicja, która próbowała wyciągnąć jednego z nas z pociągu. To oczywiście nie było łatwe, więc mundurowi frustraci postanowili na pożegnanie zagazować jeden z przedziałów w specjala.

Mimo tej sytuacji, w komplecie i bez opóźnienia ruszyliśmy ze Szczecina i potem bez większych atrakcji wróciliśmy do Poznania.

Więcej fot:

***

Przed nami teraz wyprawa do Portugalii i powrót na mecz w Gdańsku.