Ruch Chorzów – Lech Poznań, 4.11.2016
Takiego wyjazdu nikt się nie spodziewał, za nami wyprawa inna niż wszystkie.
Jak wszyscy wiedzą rewelacji w Chorzowie nie ma – szaro, smutno i ponuro. W dodatku nasz mecz wyznaczono na pierwszy weekend listopada, co było brakującym elementem, do tego by wyjazd był w każdym aspekcie przygnębiający. Takie jednak życie fanatyków, że trzeba jeździć wszędzie i w każdych warunkach. Piątkowy termin i wspomniane aspekty zachęciły do ruszenia się zaledwie 381 osób, które autokarami zjawiły się około godziny przed meczem przy ulicy Cichej. Mimo średnich widoków na atrakcje na tym wyjeździe, ultrasi postanowili na przekór okolicznościom przygotować małe urozmaicenie, które wniosłoby, cytując klasyka, „trochę polotu i finezji w tym smutnym jak pizda mieście”.
W związku z tym postanowieniem LPU przygotowało oprawę, która została zatrzymana przez ochronę na polecenie spiętego delegata na bramie wejściowej. Ochroniarze nie za bardzo wiedzieli jak w ogóle zabrać się za sprawdzanie oprawy, dostawali tylko spięte prikazy, że „nic nie wchodzi”. Mimo iż gabaryty i wymiary nie były zbyt wielkie, wręcz były porównywalne do wpuszczonych już flag, burza mózgów wśród ochroniarzy przynosiła odpowiedź odmowną z powodu właśnie „zbyt dużych wymiarów”. Po ostatecznej odmowie przestaliśmy wchodzić na obiekt, a zgromadzeni już na sektorze postanowili go opuścić w ramach protestu. Jeden z ochroniarzy postanowił utrudnić to zamykając im przed nosem bramę, jednak ta dość szybko została ponownie otwarta i delegacja negocjatorów wyszła z sektora aby przekonać ochronę, że warto wpuścić elementy prezentacji. Ochroniarze spanikowali i rozpoczęli nerwowe ruchy. Kiedy wszyscy spodziewali się powtórki sprzed 6 lat, ci panicznie czmychnęli z sektora, niczym na komendę ratuj się kto może! Trudno było nie wykorzystać takiego obrotu sprawy i po szybkiej decyzji wszystko co przygotowaliśmy znalazło się na sektorze. Gdy ochrona wróciła, któryś z szeryfów odgrażał się jeszcze, że reszta osób co została pod bramą, nie wejdzie na mecz. Jednak po małej wymianie zdań i gazu pod bramą spięte głupki ochroniarskie odpuściły i przed przerwą wszyscy z naszej grupy byli na sektorze.
W przerwie oflagowaliśmy sektor sześcioma flagami: „Fanatycy”, „Forza Lech”, „Forever Lech”, „UL ’01”, „e-Lech ’02” i „Pyrusy”. Nie zabrakło płótna poświęconego śp. Grzegorzowi, a także transparentu z pozdrowieniami.
Wreszcie po przerwie przyszedł czas na prezentację oprawy, której tak bał się delegat. Na koronie sektora zaprezentowany został transparent, długi na niemal cały sektor i wysoki na 2 metry, a na końcach na 4. Przedstawiał on ścianę jednej z chorzowskich kamienic, którą mijaliśmy nie raz na wyjazdach pociągiem specjalnym podczas pochodów z dworca.
Znajduje się ona przy ulicy Wita Stwosza i została przez nas dokładnie odwzorowana. Z okien kamienicy wyglądały 2 ciekawskie baby-społeczniary, które wyrażały swoje zdziwienie i podziw, że komuś chciało się jechać tyle kilometrów do ich zajechanej mieściny, słowami: „Ło jeronie jakie waryjoty!” Na murze kamienicy znajdował się także wrzut „KKS LECH”, który przykrył malunek miejscowych.
Do tego transparentu odpaliliśmy 80 stroboskopów, które dały całkiem fajny efekt, na bardzo zaciemnionym sektorze gości.
Oprawa skrojona idealnie pod dający niewielkie możliwości do ultrasowania sektor wypadła całkiem fajnie i zgrabnie, była też dobrą kontrą do niemiłosiernie spiętej oprawy gospodarzy.
Ci zaprezentowali ją również w drugiej połowie, a zarówno sektorówka jak i trans nie pozostawiały złudzeń co do intencji chorzowian wraz z nowymi koleżankami wobec nas. Pomimo groźnej wymowy oprawy, gospodarze zaprezentowali jedynie – całkiem konkretny – pokaz pirotechniczny, a zarówno przed meczem jak i po jego zakończeniu nie wykazali żadnej innej aktywności, szczególnie tej zapowiadanej na choreografii.
Druga połowa, poza oprawami upłynęła tez oczywiście na obustronnych bluzgach, mniej lub bardziej wymyślnych. Z naszej strony oczywiście nie mogło zabraknąć Ody do Chorzowa:
Na boisku też niemało się wydarzyło i nasze gwiazdy zagrały wreszcie tak jak powinny, rozbijając fatalny co prawda Ruch aż 5:0. Po meczu usłyszeli podziękowania, ale też jasno wyartykułowane nasze żądania, żeby włączyli się do walki o mistrza, bo w tej skopanej lidze, wszystko jest możliwe i wystarczy tylko walczyć i bardzo chcieć. Korzystając z rzadkiej okazji, zaśpiewaliśmy też w kierunku gospodarzy: Piątka do zera, Kolejorz żegna frajera!
Mimo przedmeczowych napięć, po zakończeniu spotkania czekaliśmy bardzo krótko i nie niepokojeni przez żadne służby wróciliśmy do autokarów, które pokonały trasę szybciej niż w pierwszą stronę i chwilę po godzinie czwartej dotarły do Poznania.
Fotogaleria na hejlech.pl autorstwa Moniki Wantoły.
***
Przed nami teraz przerwa na mecz reprezentacji w Bukareszcie. Na stadiony wracamy meczem ze Śląskiem, 20 listopada. Teraz trwa mobilizacja na Marsz Niepodległości, zbiórka na schodach od Sali Kongresowej, w Warszawie o godzinie 13:15.
IDZIE WIARA Z WIELKOPOLSKI!