Warta Poznań – Łódzki Klub Sportowy, 27.08.2018

Niemal po roku znów wybraliśmy się aby wspierać naszych zgodowiczów z Łodzi na meczu z Wartą.

Niecały rok temu na Dolnej Wildzie doszło do historycznego wydarzenia – po 8 latach układu między naszymi ekipami przybiliśmy oficjalnie zgodę z Rodowitymi Łodzianami. Rok minął nam bardzo aktywnie, głównie na konkretnych liczbowo wzajemnych wizytach na meczach.

Po roku czasu, już w I lidze ŁKS ponownie grał z Wartą Poznań, która także wraz z nim awansowała na zaplecze ekstraklapy. Rok temu nasza wizyta w Ogródku budziła kontrowersje wśród Janków i fanów piłki, a także na stadion dostawaliśmy się nie bez problemów – przez ograniczoną pulę biletów, wymyślanie z usadowieniem nas na trybunach i tak dalej.

W tym roku było równie ciekawe, ale tym razem z powodu problemów Warty.  Zieloni do piątkowego popołudnia nie wiedzieli czy w ogóle zagrają mecz, a całkiem realne było nawet widmo wycofania się z rozgrywek. W końcu mecz się odbył, ale na stadionie… w Grodzisku Wielkopolskim. Trwa bowiem remont Ogródka, którego celem jest przystosowanie obiektu do wymogów I ligi. Samo odświeżanie stadioniku też z resztą przysparza Warcie problemów, podobnie jak równoległa konieczność wynajmu dawnego obiektu Dyskobolii, jednym słowem błędne koło. Nas jednak to nie interesowało, a istotne było tylko to jak spędzimy sobotę.

Mecz rozpoczął się o 17:00, a my wsparliśmy Łodzian w liczbie około 120 osób z 3 flagami: „Pyrusy”, „UL ’01” i „Śremscy Fanatycy”. ŁKS przyjechał jedną grupą w sile około 200 osób z flagą „Kawaleria Szatana”, wywiesili także małe płótna z pozdrowieniami: „Artur trzymaj się!”, „Pawełek trzymaj się!” i „Wojtas trzymaj się!”.

W pierwszej połowie trochę pośpiewaliśmy, ta część meczu przyniosła dwa gole dla naszych braci, które były jedynymi w tym spotkaniu. Druga połowa to głównie wspólne pogaduszki, a dla nas mała sesja wspomnień.

Ostatni raz na tym stadionie byliśmy 19 października 2007 roku na swoim wyjeździe. Ostatni raz kibice Lecha byli tam obecni 22 marca i 13 kwietnia 2008 roku, gdy w meczach z Dyskobolią wspieraliśmy odpowiednio Cracovię i Zagłębie Lubin. Potem miejscowy klub został wycofany z ekstraklapy, a odtworzona Dyskobolia tuła się po lokalnych ligach i nie korzysta ze swojego dawnego domu. A w nim czas się zatrzymał. Zadbana wydaje się być tylko murawa (grają i trenują tam reprezentacje młodzieżowe), na szczęście zadbana jest też historyczna drewniana trybuna. Reszta stadionu sprawia wrażenie jakby nikt nie wchodził tam przez ostatnie 10 lat, a zwłaszcza zapuszczony sektor gości.

Po meczu chwilę pośpiewaliśmy z piłkarzami ŁKSu, a potem bez przygód zawinęliśmy się w drogę powrotną.

Była to dla nas na pewno miła odskocznia od nudnej ekstraklapowej rzeczywistości, a także podróż sentymentalna na stary sektor, jakich w Polsce już coraz mniej.

***

Jutro wracamy na szlak za Lechem i o 18:00 widzimy się w Lubinie.