Pogoń Szczecin – Lech Poznań, 9.08.2017

Dwa dni po meczu w Krakowie obraliśmy przeciwny kierunek i udaliśmy się do Szczecina.

W 2017 roku przypadły nam aż 4 mecze wyjazdowe z Pogonią. Wiosną byliśmy na meczu ligowym, a półfinałowe starcie w Pucharze Polski nam przepadło z powodu zakazu. Wczoraj ponownie mierzyliśmy się w Pucharze Tysiąca Drużyn, a za miesiąc kolejna okazja do zameldowania się na Karłowicza, bo gramy tam w lidze.

Nie zagramy za to już w tym sezonie w Pucharze Polski. Po fatalnym spotkaniu przegraliśmy i pierwszy raz w majówkę nie pojedziemy na Stadion Narodowy. Szkoda, bo zatarcie finałowej traumy to cel numer jeden dla wielu zawiedzionych rok po roku w kolejnych fatalnych finałach. Szkoda, bo w trakcie meczu dowiedzieliśmy się, że przeciwnikiem w 1/8 finału byłaby Bytovia Bytów, gdzie nigdy nie pojechaliśmy. Szkoda, bo w ćwierćfinale mogliśmy grać dwumecz z Legią, który zapewne różniłby się nieco od ligowych zmagań z odwiecznym rywalem. Wreszcie szkoda tak po prostu jak każdej porażki naszego klubu.

Wszystko zapowiadało się bardziej optymistycznie. W upalne środowe popołudnie udaliśmy się autami w kierunku Szczecina. Po zbiórce na trasie sprawnie jedną kolumną przebiliśmy się przez Szczecin i dotarliśmy pod stadion. Tam, z racji tego, że nie jechaliśmy pociągiem, nie było idiotycznego powitania i formowania równie idiotycznego pochodu, żeby przejść 300 metrów, ale za to była spięta psiarnia filmująca auta, spisująca kierowców i czepiająca się wszystkiego.

Koniec końców znaleźliśmy się na sektorze w liczbie 364 osób. Na płotach klatki powiesiliśmy 5 flag: „Fanatycy”, czarną „Lech Poznań”, „UL ’01”, „e-Lech ’02” i wyjazdówkę Nadmorskiego FC. Wisiały też płótna upamiętniające śp. Damiana i Grzegorza.

Swój doping ograniczyliśmy do pojedynczych okrzyków wspierających Lecha i bluzgów na psy oraz Pogoń. Miejscowi sformowali mały młyn, ale wynik oraz przebieg meczu nieźle ich nakręcił i z pewnością bawili się świetnie, zwłaszcza w drugiej połowie, w której cały czas, jak na siebie nieźle śpiewali.

Po meczu piłkarze niemrawo podeszli pod sektor, ale nie mieli za bardzo chęci i pomysłu co powiedzieć, inna sprawa, że wśród nich mało który mówi po polsku. Po nawoływaniach podszedł za to Trener Nenad Bjelica, z którym doszło do kłótni. Po odciągnięciu Trenera drużyna podążyła w milczeniu do szatni.

***

Pozostała nam już tylko liga. W sobotę widzimy się na Bułgarskiej, o 18:00 podejmujemy Zagłębie. Potem czeka nas dłuższa przerwa z powodu zakazu na wyjazd do Niecieczy. Na stadion wracamy meczem z Arką 27 sierpnia.