Cracovia Kraków – Lech Poznań, 26.04.2008

Na zakończenie ligowego kwietnia udaliśmy się do Krakowa.

Mecz przypadł w sobotę co pozwoliło zaplanować sobie wielu osobom cały zgodowy weekend w grodzie Kraka. Sprzyjała temu przepiękna wiosenna pogoda, na meczu było wręcz jak latem.

Miłą atmosferę zmąciła po raz kolejny ochrona na Cracovii, która czepiała się gadżetów anty-wisła. Ochroniarki robiły także problemy osobom, które w ich mniemaniu mogły za dużo wypić, także pod bramami robiło się momentami nerwowo, a części osób udało się wbić na mecz przez płot.

W końcu zajęliśmy miejsca w klatce dla gości. W sumie stawiło się nas około 500, klatka nie była zamknięta więc część osób siedziała na sektorach Pasów. Przywieźliśmy ze sobą także kilkanaście flag, siedem z nich wisiało w okolicach klatki, natomiast reszta była rozwieszona na płotach na całym stadionie wraz z płótnami Cracovii i Arki.

Pomimo ostrego słońca staraliśmy się wspierać swój zespół głośno dopingując.

Niestety po pierwszej bramce trzy szybkie ciosy zadał nam napastnik Cracovii Kamil Witkowski i mimo strzelenia jeszcze jednej bramki po raz kolejny z klimatycznego stadionu przy ulicy Kałuży wyjechaliśmy bez punktów.

Oczywiście wynik piłkarski nie miał najmniejszego znaczenia w relacjach z kibicami Cracovii, z którymi podczas meczu wspólnie śpiewaliśmy na cześć naszych klubów i Wielkiej Triady, a także bluzgaliśmy na wspólnych wrogów w szczególności GTS.

Kibice Cracovii przygotowali oprawę na początku meczu z hasłem: „Flaga na maszt – Kraków jest nasz!”

Machali też kilkudziesięcioma flagami na kijach.

W sumie na stadionie stawiło się około 4000 kibiców.

Po meczu część osób wracała do Poznania, a niektórzy zostali do niedzieli pod Wawelem.

***

Przed nami teraz majówka z Lechem – 2 maja podejmujemy Jagiellonię. Każdy kto był jesienią w Białymstoku z pewnością nie może doczekać się rewanżu za tamto niesamowite spotkanie i jest żądny emocji porównywalnych z tymi z wyjazdu.