Lech Poznań – Legia Warszawa, 1.10.2017

Kibolski weekend zakończyliśmy wielkim meczem z naszym odwiecznym rywalem.

Spotkanie z Legią jak zawsze cieszyło się w Poznaniu i całej Pyrlandii dużym zainteresowaniem. Stadion nie zapełnił się jednak do ostatniego miejsca, bo kołowrotki obróciły się dokładnie 36829 razy.

W tej liczbie zawierała się spora liczba kibiców naszych zgód. Z flagami pojawili się u nas bracia z Cracovii, a także KSZO Ostrowiec, z którymi wspólnie świętowaliśmy 25-lecie sztamy. Poza weekendową integracją i wspólną obecnością na stadionie uświetniliśmy tę okazję transparentem o treści: „25 lat zgody – mecze, melanże, kibolskie przygody!”

Największą reprezentację na meczu wystawił jednak Łódzki Klub Sportowy, z którego kibicami, od soboty łączy nas zgoda. Rodowici Łodzianie rozgrywali wtedy swój mecz z Wartą Poznań, na który wybraliśmy się w około 500 osób. Relację z tego spotkania przeczytacie tutaj. Na meczu niedzielnym obecnych było około 300 kiboli ŁKSu, z 2 flagami i kilkoma transparentami z pozdrowieniami.

Kocioł po raz pierwszy skandował także ełkaesiackie okrzyki Klubem Łodzi jest ŁKS! oraz Łódzki KS! z klaskaniem. Nie próżnowali także ultrasi obydwu klubów, którzy uświetnili zarówno sobotni jak i niedzielny mecz hurtowymi ilościami pirotechniki.

W Kotle na wyjście piłkarzy z tunelu odpalone zostało 150 świec dymnych w barwach wszystkich naszych zgód.

W drugiej połowie, na trybunie zaroiło się od flag na kiju i transparentów w stylu włoskim, wśród których pojawiły się nowe wzory w porównaniu do tych prezentowanych na meczu z Koroną. Na płocie wisiał też wspomniany transparent o zgodzie z KSZO.

Zaraz po trzecim golu Kocioł zapłonął od 250 sztuk żółtych ogni wrocławskich.

Potem, do końca meczu, cała trybuna świętowała wspaniały wynik, a także wspomniane zgodowe okazje. Przez ostatnie 20 minut meczu, w Kotle spłonęło odpalane spontanicznie 100 sztuk rac.

Dobry wynik i szampańskie humory oznaczały także dobry doping, choć ten kilka razy rozmywał się w tumulcie i gwarze całego stadionu. Mimo to kilkukrotnie solidnie ryknęliśmy, także razem z innymi trybunami. Często też prowadziliśmy doping na dwie strony.

Dużo było w naszym niedzielnym dopingu bluzgów na odwiecznych wrogów, a także piłkarzy warszawskiego klubu, na czele z fińskim zdrajcą. Nikomu jednak nie oberwało się tak, jak lewackiemu pajacowi, który zasiada w fotelu prezydenta naszego miasta. „Stadion Lecha i kibole – ostatni bastion wolności w umęczonym lewacką paranoją Poznaniu” – taki transparent, wraz z szyderczym malunkiem, wisiał w Kotle i adresowany był do Tęczowego Jacka, którego ostatnią (i ciągle jedyną) aktywnością była polityczna manifestacja na spędzie sodomitów.

Pożałowania godny pachołek paradował tam z parasolką z narysowaną olbrzymią dłonią pokazującą „fucka”, a potem bredził coś, że wszyscy w Poznaniu są wolni i równi. Niestety w swoim ideologicznym zaślepieniu i nienawiści nie widzi on miejsca dla wielu normalnych Poznaniaków i na co dzień utrudnia im życie lub obraża ich, byle mniejszość, którą reprezentuje miała lepiej. Poza transparentem nie szczędziliśmy licznych bluzgów na tę odrażającą kreaturę.

W klatce dla gości byli obecni kibice Legii, którzy zaprezentowali się lepiej od swoich piłkarzy, ale ogólnie wypadli średnio. Przyjechali w najsłabszej swojej liczbie od lat – 757 osób, nie byli w ogóle słyszalni i przywieźli ze sobą tylko 3 flagi. Na plus gościom należy zaliczyć odpalenie pirotechniki.

Fotorelacje:

Monika Wantoła

Lechita.net

FOTOKOLEJORZ

Michał Skrzypczak

***

Przed nami teraz prawdopodobnie długa przerwa od stadionowych emocji przeżywanych na żywo. Najbliższe 2 mecze nasza drużyna rozegra na wyjeździe, a ciąży na nas kara zakazu wyjazdowego aż na 3 spotkania. Wracamy więc dopiero za 25 dni, na mecz u siebie z GTSem. Okres ten jednak nie musi być całkowicie martwy w kibolskie przygody, bo do spotkania z milicjantami odbędą się choćby 3 mecze Drużyny Wiary Lecha, dwa u siebie i wyjazdowe w Luboniu.